Paweł Kiepulski: Złapaliśmy wiatr w żagle, ale...

MMTS Kwidzyn przeplatał w spotkaniu ze szczecińską Pogonią dobre i złe fragmenty gry. Kluczową postacią okazał się być Klinger. - Dużo wniósł do zespołu i zabrakło go później - przyznał Kiepulski.

- Nie udało się. Nie wystrzegliśmy się kilku prostych błędów. Doszła nieskuteczność w ataku. W momentach, kiedy dochodziliśmy przeciwnika na jedną bramkę, pojawiały się zaraz jakieś błędy, brak koncentracji. Tego dnia nie byliśmy w stanie nic więcej zrobić - przyznał tuż po przegranym spotkaniu z Pogonią Szczecin Paweł Kiepulski.
[ad=rectangle]
Gracze Rafała Białego zwracali baczniejszą uwagę na grę bramkarza MMTS-u. Ten rzeczywiście od początku zawodów pokazywał, że doskonale zna się na swoim rzemiośle. - Do każdego meczu przygotowujemy się zarówno zespołowo, jak i indywidualnie z trenerem. Mamy też treningi pod zawodników. Jesteśmy więc dobrze przygotowani. W sobotę nie do końca funkcjonowała nasza obrona, bynajmniej nie tak, jak tego chcieliśmy. Zawodnicy Pogoni na początku dość łatwo oddawali rzuty, a bramkarzowi trudno jest je bronić - odpowiedział sam zainteresowany.

Kiepulski zapytany, który jego zdaniem fragment spotkania mógł być decydujący, stwierdził: - Trudno jest wybrać taki fragment. Może to był ten moment, gdy doszliśmy szczecinian na 24:23. Złapaliśmy trochę wiatr w żagle, ale kilka naszych prostych błędów, może mniejsza koncentracja w obronie spowodowały, że Pogoń znowu odskoczyła i drugi raz nie dała się już dogonić.

Kluczowa okazała się być... przerwa na żądanie trenera Krzysztofa Kotwickiego. Tuż po nim szczecinianie ustawili się na 9. metrze od swojej bramki. Odcięty od rzutów z drugiej linii został Tomasz Klinger, który do tego momentu miał na swoim koncie już 8 bramek. Więcej miejsca zrobiło się dla obrotowego, ale z tej pozycji wpadł tylko jeden gol. - Dokładnie. Od momentu, gdy zawodnicy Pogoni "odcięli" nam Tomka, który rozgrywał kapitalne zawody, nie było nikogo innego, kto zacząłby rzucać bramki. Trochę nam to podcięło skrzydła. Tomek bardzo dużo wniósł do zespołu i zabrakło go później - przyznał już na sam koniec jeden z liderów MMTS-u.

Źródło artykułu: