- Vardar u siebie w domu to zupełnie inna drużyna niż na wyjeździe. Czeka nas ciężka przeprawa. Nawet, gdybyśmy u siebie wygrali siedmioma, czy ośmioma bramkami to i tak nie moglibyśmy czuć się pewni awansu. Jedziemy tam jednak po zwycięstwo - mówił przed sobotnim spotkaniem w stolicy Macedonii prowadzący Nafciarzy Manolo Cadenas.
Dla płockiego zespołu starcie z Vardarem było bodaj najważniejszym meczem w historii występów w europejskich pucharach. Nafciarze w ostatnich miesiącach rozegrali w rozgrywkach Ligi Mistrzów kilka kapitalnych gier, wszystkie z nich zaliczyli jednak w progach Orlen Areny. Na wyjazdach płockiej ekipie szło już gorzej, lecz sześciobramkowa zaliczka z zeszłotygodniowego spotkania pozwalała wierzyć, że Wisła osiągnie historyczny sukces i dołączy w sobotni wieczór do Vive Tauronu Kielce w ćwierćfinale rozgrywek.
[ad=rectangle]
Już pierwsze minuty meczu pokazały jednak, że płocką drużynę czeka niezwykle trudne zadanie. Nafciarze rozpoczęli zawody bardzo nerwowo, premierowe ataki kończyły się niepowodzeniem i rywale szybko wyszli na prowadzenie 2:0. Szczęśliwie jednak w ciągu kilku kolejnych minut Wiśle udało się wyprowadzić dwa kontrataki, które wykorzystane przez Valentina Ghioneę przyniosły wynik 4:4 w 10. minucie.
Płocczanie ambitnie walczyli o każdą piłkę, agresywna gra rywali bardzo poważnie utrudniała im jednak poczynania w ofensywie. Na domiar złego od początku starcia znakomicie spisywał się Arpad Sterbik, dzięki czemu Vardar spokojnie mógł odrabiać straty z pierwszego występu. Prym w ofensywie Macedończyków wiódł Sergei Gorbok, którego czwarty gol wysunął gospodarzy w 19. minucie na prowadzenie 9:5.
Rosyjski rozgrywający był przed przerwą pierwszoplanową postacią zawodów. W 28. minucie Gorbok zdobył swoją siódmą bramkę w zawodach, powiększając jednocześnie przewagę Vardaru do stanu 13:8. Wisła w końcówce pierwszej połowy zdołała jeszcze odrobić jedną z bramek, jednak wynik 10:14 dla gospodarzy nie zwiastował nic dobrego dla płockiej ekipy.
Po zmianie stron Macedończycy szybko dopięli swego - już w 32. minucie drugie z rzędu trafienie Alexa Dujszebajewa wyrównało stan dwumeczu, a w kolejnych minutach niesieni dopingiem swych kibiców gospodarze tylko powiększali przewagę. Po golach Timura Dibirova i Dujszebajewa w 39. minucie było już 19:11, a pięć minut później przewaga Vardaru wynosiła już dziesięć bramek (21:11).
Wisła całkowicie przespała start drugiej połowy meczu. Nafciarze fatalnie spisywali się w ataku, w obronie natomiast nie potrafili powstrzymać rozpędzonych rywali. W drugiej linii płocczan brakowało lidera, który miałby pomysł na rozbicie twardo grającej defensywy przeciwnika. Dość powiedzieć, że w ciągu piętnastu minut drugiej połowy Wiślacy rzucili raptem dwie bramki, obie swoją drogą autorstwa Adama Wiśniewskiego.
Na niespełna dziesięć minut przed końcem spotkania losy rywalizacji były już tak naprawdę rozstrzygnięte. Vardar utrzymywał wysokie, ponad dziesięciobramkowe prowadzenie, a Wisła biła głową w mur. Lekką nadzieję dały jeszcze trafienia Mariusza Jurkiewicza i Kamila Syprzaka, które zmniejszyły straty płocczan do ośmiu goli, ale rywale szybko wybili graczy trenera Cadenasa z uderzenia, w 51. minucie powracając na prowadzenie 25:15.
Płocczanie polegli ostatecznie w Skopje 20:31, żegnając się tym samym z europejskimi pucharami. Zarówno rok temu, jak i w sezonie 2011/12 Nafciarze kończyli zmagania w Lidze Mistrzów właśnie na fazie TOP 16.
Vardar Skopje - Orlen Wisła Płock 31:20 (14:10)
Vardar: Sterbik, Angelov - Stoilov 3, Brumen, Pribak, Terzić, Toskić 2, Karacić 7 (2/2), Dujszebajew 9 (1/2), Abutović, Lazarov 1, Rastvortsev, Dibirov 1 (0/1), Gorbok 8, Shishkarev, Chipurin.
Karne: 3/5.
Kary: 4 min.
Orlen Wisła: Wichary, Morawski, Corrales - Kwiatkowski, Daszek 1, Racotea 2, Tioumentsev 3, Wiśniewski 3, Ghionea 2 (0/1), Piechowski, Jurkiewicz 3, Syprzak 2, Zelenović 2, Montoro 2, Nikcević.
Karne: 0/1.
Kary: 10 min.
Kary: Vardar - 4 min. (Toskić, Abutović - po 2 min.); Wisła - 10 min. (Zelenović - 4 min.; Syprzak, Kwiatkowski, trener Cadenas - 2 min.).
Sędziowali: Zigmars Stolarovs oraz Renars Licis (Łotwa).
Widzów: 6 000.