Początek sobotniego spotkania w Puławach był dla szczypiornistów Azotów mocno nieudany. Po pierwszych 30. minutach nietrudno było o stwierdzenie, iż drużyna z Górnego Śląska może okazać się tego dnia nie do zatrzymania. - Zabrzanie przyjechali maksymalnie skoncentrowani, pokazali że chcieli odwrócić losy ćwierćfinałowej rywalizacji - przyznaje Adam Skrabania.
[ad=rectangle]
Jednak podopieczni Ryszarda Skutnika pokazali prawdziwy charakter i wolę walki. Przegrywając już w pewnym momencie różnicą aż 8 bramek potrafili się podnieść i odmienić losy spotkania. - Wygrywając pierwszy mecz, można było jeszcze nie wykorzystać tej szansy i wrócić na trzeci mecz do Zabrza, jednak to była nieciekawa perspektywa. Na szczęście ocknęliśmy się w odpowiednim momencie. W drugiej połowie zagraliśmy koncertowo i rywale nie mieli nic do powodzenia - nie kryje skrzydłowy.
Jak podkreśla spora w tym zasługa puławskich kibiców, których doping okazał się uskrzydlający. - Chwała kibicom. Cała hala nas tak niosła, że grało się fantastycznie. Każdy coś od siebie dołożył. Jesteśmy w strefie medalowej i będziemy walczyć dalej - twierdzi.
O finał krajowych rozgrywek puławianie zagrają z Orlen Wisłą Płock. Wcześniej, bo już w najbliższy weekend czeka ich walka w turnieju Final Four Pucharu Polski, gdzie w półfinałowej potyczce również zmierzą się z Nafciarzami. - Wisła będzie faworytem, ale my złapaliśmy wiatr w żagle. Jesteśmy na fali, a w przeszłości zwyciężaliśmy już z drużyną z Płocka. Będziemy starali się zagrać jak najlepiej - przekonuje zawodnik Azotów.