Już trzeci raz w finale Pucharu Polski drużyny z Kielc i Płocka zaprezentowały bardzo wyrównany poziom i o zdobyciu trofeum zadecydowały detale. Orlen Wisła Płock choć w drugiej połowie prowadziła już trzema bramkami, nie była w stanie postawić kropki na "i", oddała pole do popisu kielczanom, a oni po raz kolejny pokazali, że o zwycięstwo walczą zawsze do ostatniej sekundy.
- Znowu nie wyszło. Wiadomo, że Vive ma trochę dłuższą ławkę. Walczyliśmy, można powiedzieć, że daliśmy z siebie wszystko - powiedział skrzydłowy płockiej drużyny, Adam Wiśniewski.
[ad=rectangle]
Obie drużyny grały twardo w obronie i ani na chwilę nie odpuszczały. Skutkowało to wieloma wykluczeniami i nerwową atmosferą na boisku.
- Było bardzo ciężko. Sędziowie pokazali dużo dwuminutowych kar, Vive straciło dwóch zawodników, ale mieli rzuty karne, a przeciwko nim nie został podyktowany żaden - skomentował Wiśniewski.
Napiętych sytuacji nie brakowało, emocje często brały górę nad rozsądkiem, przez co byliśmy świadkami wielu nerwowych sytuacji między zawodnikami obu zespołów. W pewnym momencie do słownej utarczki doszło między Wiśniewskim i Karolem Bieleckim, ale skrzydłowy Nafciarzy przyznał, że zaraz po meczu niesnaski zostały wyjaśnione. - To już nasza sprawa, wyjaśniliśmy sobie to wszystko po spotkaniu - powiedział płocczanin i dodał - Wiadomo, że w tym meczu było nerwowo, bo graliśmy o Puchar Polski, więc tak musiało być.
Wisła miała szansę na przerwanie pasma sukcesów Vive, ale po raz kolejny kielczanie na to nie pozwolili. Co według Wiśniewskiego zadecydowało o sukcesie rywali? - W końcówce meczu Vive zachowało więcej zimnej krwi i dzięki temu wygrało.