Porażka na inaugurację? Na ME nie możemy sobie na to pozwolić - rozmowa z Adamem Wiśniewskim, reprezentantem Polski
Rumunia, Brazylia i Egipt będą rywalami Biało-Czerwonych podczas turnieju majowego. O zmaganiach w Krakowie oraz przyszłorocznych mistrzostwach Europy rozmawialiśmy z Adamem Wiśniewskim.
Maciej Wojs: To wasze pierwsze spotkanie od czasu mistrzostw świata w Katarze. Jaka atmosfera panuje w zespole podczas pierwszego od trzech miesięcy zgrupowania?
Adam Wiśniewski: Bardzo dobra. Fajnie się tak spotkać i już tak na luzie, bez większych emocji powspominać to, co działo się w Katarze. Chyba wszyscy przyjechaliśmy trochę zmęczeni, bo większość z nas grała w zeszły weekend podczas Final Four Pucharu Polski. Po tych dwóch meczach powoli dochodzimy do siebie, ale każdy już jest zmęczony sezonem, bo tak naprawdę zostały trzy tygodnie i będziemy na urlopach.Teraz podczas meczów z Rumunią czy Egiptem raczej nie będzie tutaj kompletu publiczności, ale już choćby w czerwcu na meczu z Duńczykami możecie się spodziewać 15 tysięcy widzów.
- Teraz to taki niefortunny termin. Jest majówka, do tego wszystko wskazuje na to, że pogoda nie będzie najlepsza. Część ludzi na pewno zaplanowała sobie urlopy, może część przyjedzie tutaj? Moi rodzice i żona przyjadą akurat do Krakowa, więc będą mieć majówkę połączoną z piłką ręczną. Ale tak jak mówisz, pewnie dopiero w czerwcu poczujemy tę moc kibiców podczas meczu z Duńczykami.
Trener Biegler mówił podczas środowej konferencji, że idziecie według nakreślonego w 2012 roku planu treningowego. Dokręcał wam mocno "śrubę" podczas pierwszych treningów w Krakowie?
- Nie, te pierwsze dni były trochę luźniejsze. Ja sam miałem naciągniętą łydkę, więc najpierw miałem badania, a do treningu wróciłem dopiero w czwartek rano. Wszystko na szczęście jest okej, to już po prostu przemęczenie daje o sobie znać. Nie przykręcał nam więc na razie "śrubki", można nawet powiedzieć, że było dość spokojnie jak na trenera Bieglera (śmiech).Śledzisz w ogóle eliminacje do mistrzostw w Polsce?
- Tak, w środę akurat oglądaliśmy mecz Niemców z Hiszpanami, bo mój trener z Płocka jest szkoleniowcem Hiszpanów. Widzieliśmy też kawałek meczu Norwegii z Chorwacją, która mimo porażki i tak chyba może być pewna awansu, bo przecież rewanż zagra teraz u siebie.
Nie masz wrażenia, patrząc przez pryzmat tych wyników, że układ sił w europejskim szczypiorniaku może się trochę pozmieniać przed mistrzostwami Europy?
- Bardzo ciekawie robi się w europejskiej piłce ręcznej. Zresztą te wyniki nie były jedynymi, bo bardzo zaskoczyli Serbowie, którzy przegrali szesnastoma i aż się przeraziłem co tam się musiało dziać. Zobaczymy jak poradzą sobie w rewanżu, ale rzeczywiście trochę się w Europie zmienia.A w tych inauguracyjnych meczach na dużych imprezach szło wam w ostatnich latach dość słabo.
- Dokładnie, prawie wszystkie pierwsze mecze, czy to towarzyskie czy na ważniejszych turniejach rangi mistrzowskiej przegrywamy. Co prawda niedużo, bo przecież praktycznie zawsze jedną bramką, ale przegrywamy. U nas, na naszych mistrzostwach, nie możemy sobie na to pozwolić.