W minionym sezonie, który Niebieskie zakończyły na ósmej pozycji, łatwo można było dostrzec, że zespołowi, ze sporym potencjałem, brakuje lidera, który weźmie na swoje barki odpowiedzialność za prowadzenie gry. Niejednokrotnie po meczach wspominały o tym same zawodniczki. Jednocześnie zaznaczały, że najważniejszy jest dla nich kolektyw, ale brak charyzmatycznej zawodniczki, zdolnej do poderwania koleżanek do walki rzucał się w oczy.
W lipcu do Chorzowa - z Elbląga - trafiła Lidia Żakowska. Dostrzeżono ją na... mistrzostwach Europy w beach handballu (Żakowska jest etatową kadrowiczką, ma też na koncie kilka mistrzostw Polski w plażowej odmianie szczypiorniaka). Szybko zaaklimatyzowała się w nowym zespole - zagrała we wszystkich ośmiu sparingach w okresie przygotowawczym, rzucając w nich 42 bramki. Z "wysokiego C" zaczęła także w Superlidze - w przegranym meczu z Energą Koszalin trafiła 6 razy (z 18 trafień całego zespołu). Zaś w sobotniej, zwycięskiej potyczce z Piotrcovią, była najlepsza na boisku - imponowała przechwytami, w rozegraniu i ponownie skutecznością (7 goli). - Mówiąc kolokwialnie potrzebowałyśmy kilku minut, żeby się "rozbujać" i lepiej poczuć na boisku. Udało się - cieszyła się po spotkaniu rozgrywająca. - Nie czuję się żadnym bohaterem, bo każda z dziewczyn dołożyła do wygranej swoją cegiełkę. I przede wszystkim spełniłyśmy założenia taktyczne.
- Lidka na ten moment jest niezastąpiona. I ma końskie zdrowie! Przecież dałem jej odpocząć dopiero w końcówce - chwalił podopieczną trener Adam Wodarski. Rzeczywiście, była zawodniczka KPR Jelenia Góra i Startu Elbląg na placu gry była obecna niemal całe spotkanie. Odetchnęła dopiero w końcowym fragmencie, gdy wynik meczu był przesądzony. - ...ale jeżeli zdrowie pozwala, to trzeba grać! Zwłaszcza, kiedy czuje się, że "idzie". Wtedy nie myśli się o zmęczeniu i potrzebie zejścia z boiska - podkreślała Żakowska. I zaznaczyła, że dwa punkty z Piotrcovią mają dla chorzowianek niebagatelne znaczenie. - Wiedziałyśmy, że mecz będzie dla nas arcyważny nie tylko ze względu na to, by nie znaleźć się na końcu tabeli, ale także po to, by zyskać komfort psychiczny. Teraz czekają nas ciężkie wyjazdy (najbliższy w Gdańsku - przyp. MM). Ale zapewniam, że włożymy w nie całe serducho.