Nafciarze przez praktycznie całą sobotnią potyczkę gonili wynik. Węgierski zespół rywalizację w płockiej Orlen Arenie rozpoczął od mocnego uderzenia. Madziarzy, którzy w poprzednim sezonie dotarli do finału Ligi Mistrzów, na parkiecie wicemistrzów Polski rozpocząć mieli marsz po upragnione trofeum. Ekipa Antonio Carlosa Ortegi od początku spotkania imponowała wyrachowaniem i spokojem w konstruowaniu ataku pozycyjnego. Veszprém już na starcie zawodów zbudowało nieznaczną przewagę, którą nie licząc końcówki pierwszej połowy, utrzymywało niemal do końcowej syreny.
Już w 6. minucie mistrzowie Węgier prowadzili 3:1. Orlen Wisła początkowo nie potrafiła znaleźć sposobu na solidny blok defensywy rywali, a próby Angela Montoro oraz indywidualne zagrania Dmitrija Żytnikowa nie przynosiły większych rezultatów. W 9. minucie po trafieniu Andreasa Nilssona prowadzenie gości wzrosło do trzech bramek (5:2), a zdenerwowany grą swych podopiecznych Manolo Cadenas poprosił o czas.
Przekazane przez Hiszpana uwagi oraz kilka zmian personalnych dały płockiej drużynie sygnał do odrabiania strat. Wisła po kwadransie gry poprawiła nieco swą postawę w obronie, kilka piłek odbił między słupkami Rodrigo Corrales, a bardzo dobrą zmianę dali Tiago Rocha oraz Marko Tarabochia. Pierwszy z nich nie mylił się na linii siódmego metra, Tarabochia natomiast nie tylko wprowadził powiew świeżości do gry Nafciarzy, ale też zdobywał ważne bramki.
W 19. minucie trafienie rozgrywającego Wisły zmniejszyło straty płockiej ekipy do jednej bramki (7:8), a sześć minut później kolejny jego gol doprowadził do remisu 8:8. Wisła grała wówczas uważnie w defensywie, rywale natomiast wydawali się tracić inicjatywę. Mimo tego jeszcze przed przerwą Madziarzy ponownie zbudowali nieznaczną przewagę i po trzydziestu minutach zawodów prowadzili 13:11. Na Wiśle mściły się niewykorzystane okazje i proste błędy w ofensywie.
Po zmianie stron przyjezdni szybko powiększyli swoje prowadzenie. Przyzwoicie na lewym skrzydle spisywał się Cristian Ugalde, kapitalnie wyglądała natomiast współpraca rozgrywających z Nilssonem, który udanie zastąpił na kole nieobecnego Renato Sulicia. W 35. minucie po trafieniu Laszlo Nagy'a Veszprém wygrywało 16:12 i czterobramkową przewagę, nie licząc dwóch zrywów zawodników Wisły, utrzymywało aż do 53. minucie.
Zdobyta wówczas przez Mate Lekaia bramka wysunęła ekipę z Węgier na prowadzenie 26:22. Wynik meczu wydawał się już przesądzony. Nafciarze choć cały czas ambitnie walczyli o odwrócenie losów spotkania, to nie byli w stanie "przełamać" rywali i zbliżyć się do nich na dystans jednego gola. Przełom nastąpił dopiero na niespełna 100 sekund przed końcową syreną.
Trafienia Tiago Rochy oraz Dmitrija Żytnikowa zmniejszyły wówczas straty Orlen Wisły do jednej bramki (25:26). Kompletnie zdezorientowani wydarzeniami z ostatnich minut gracze Veszprém w kluczowym momencie stracili piłkę i płocki zespół miał 15 sekund na przeprowadzenie akcji na wagę remisu. Podopieczni Cadenasa nie zawiedli, a gola dającego wicemistrzom kraju jeden punkt zdobył Żytnikow. Zgromadzeni w Orlen Arenie kibice wpadli w euforię - Wisła po raz kolejny zatrzymała we własnych progach europejskiego potentata!
1. kolejka Ligi Mistrzów, gr. A:
Orlen Wisła Płock - MKB-MVM Veszprém 27:27 (11:13)
Orlen Wisła: Corrales, Wichary - Daszek, Racotea 1, Wiśniewski, Pusica, Ghionea 3, Rocha 9, Zelenović 4, Montoro, Tarabochia 4, Konitz, Oneto Zuinga 1, Nikcević 1, Żytnikow 4.
Karne: 6/7.
Kary: 6 min.
Veszprém: Alilović, Mikler - Gulyas, Ivancsik, Schuch, Ilić 4, Palmarsson 1, Nilsson 6, Nagy 3, Zeitz 1, Ugalde 3, Marguc 6, Rodriguez 2, Terzić, Lekai 1, Slisković.
Karne: 6/7.
Kary: 4 min.
Sędziowali: Dalibor Jurinović oraz Marko Mrvica (Chorwacja).
[b]#dziejesiewsporcie: świetna reklama z udziałem Neuera
[/b]