Nie wszystko w tym spotkaniu układało się po myśli płocczan. Wicemistrzowie Polski niemal przez cały pojedynek musieli gonić wynik, tracąc 2-3 bramki do MKB-MVM Veszprém. Nafciarze popełniali sporo błędów w ofensywie, a od podań odcięty był kołowy Marco Oneto Zuniga. Z kolei rywale z Węgier, dowodzeni przez Momira Ilicia i Chemę Rodrigueza, regularnie znajdowali sposób na obronę Wisły.
Płocczanie obudzili się jednak w końcówce spotkania. Kapitalnie spisywali się wówczas Tiago Rocha oraz Dmitrij Żytnikow, którego bramka dała Wiśle remis 27:27. - Gdyby Veszprem zagrało przez cały mecz tak jak grało przez 55 jego minut na pewno wygrałoby to spotkanie. Na szczęście w końcówce zaczęło tracić kontrolę nad tym meczem, a nasi zawodnicy ponownie uwierzyli w to, że można dzisiaj jeszcze powalczyć - przyznał szkoleniowiec Orlen Wisły Płock Manolo Cadenas.
Trener Wisły podkreślił rolę kibiców, którzy podobnie jak w ostatnim meczu ligowym z KS Azotami Puławy zapewnili wspaniały doping w Orlen Arenie. - Jeszcze raz chciałbym podziękować naszym kibicom. Oni zawsze dają z siebie wszystko, my również w ostatnich minutach pokazaliśmy dlaczego znaleźliśmy się w tej Lidze Mistrzów - zaznaczył trener Cadenas.
Z postawy swojego zespołu zadowolony był także Marko Tarabochia. Rozgrywający Wisły w trudnych momentach brał odpowiedzialność na swoje barki i podrywał drużynę do walki. - Wiedzieliśmy przed meczem, że będzie to bardzo trudna rywalizacja, bowiem Veszprem jest jedną z najlepszych drużyn na świecie i dlatego jesteśmy tym bardziej szczęśliwi z punktu zdobytego w konfrontacji z taką drużyną. Pokazaliśmy serce na parkiecie i musimy tak też robić w następnych spotkaniach - stwierdził Tarabochia.