Bez niespodzianki w Nowym Sączu. Olimpia-Beskid pokonana przez faworyta

Przy kiepskiej skuteczności nie da się wygrać meczu. Boleśnie przekonały się o tym sądeckie szczypiornistki, które mimo atutu własnego parkietu, musiały uznać wyższość Startu Elbląg.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan

Mecz 4. kolejki PGNiG Superligi zaczął się się obiecująco dla zespołu z Nowego Sącza, bo od prowadzenia 2:0. Już w 6. minucie było 3:4 po tym jak na listę strzelczyń wpisała się Aleksandra Kwiecińska. Start Elbląg nie do końca rozwinął skrzydła i po szybkiej akcji zakończonej celnym rzutem Dagmary Nocuń, trener drużyny przyjezdnej poprosił o czas przy stanie 7:5 w 11. minucie spotkania. Przerwa wpłynęła korzystnie na ekipę gości.

Po kwadransie gry było już 7:8, a Olimpia-Beskid zacięła się pod względem strzeleckim. Szczególnie dotyczyło to Ukrainki Iryny Stelmakh. Sądeczanki przez 7 minut nie potrafiły pokonać bramkarek Startu i przełamały się dopiero w 23. minucie za sprawą szybkiej skrzydłowej Dagmary Nocuń (wynik 9:12). Wtedy już ofensywna machina szczypiornistek z Elbląga funkcjonowała solidnie.

Kiedy na 4 minuty przed końcem I części przewaga podopiecznych Andrzeja Niewrzawy wyniosła 5 bramek, trenerka Lucyna Zygmunt zaprosiła zespół na krótką przerwę. Udana końcówka pozwoliła odrobić część strat Góralkom. Za sprawą Dagmary Nocuń i Olga Figiel udało się doprowadzić do rezultatu 14:16.

Początek drugiej odsłony należał do Startu Elbląg. Po siedmiu minutach gry przewaga nad Olimpią-Beskidem wynosiła już 4 bramki (17:21). Potem jednak gospodynie zaczęły odrabiać straty. Po 2-minutowej karze Sylwii Matuszczyk, drużyna z Nowego Sącza przegrywała już tylko 20:21. Na kwadrans przed końcem było 20:24 i przy takim stanie Lucyna Zygmunt poprosiła o czas.

Przez kolejne minuty przewaga utrzymywała się. Chcąc wyłączyć z gry Joannę Wagę, przyznano jej plaster w postaci Dagmary Nocuń. Ten zabieg nie przyniósł odpowiedniego efektu, bo do siatki trafiały inne zawodniczki Startu - między innymi bardzo aktywna w drugiej połowie Aleksandra Jędrzejczyk. Postawa Olimpii w ofensywie była odwrotnie proporcjonalna, co przekładało się na wynik. Przy stanie 23:29 małopolski zespół po raz trzeci zszedł na przerwę na żądanie. Do końca spotkania pozostało 7 minut, ale na parkiecie już nic niespodziewanego się nie wydarzyło. Start Elbląg trafiał, jak na zawołanie przedzierając się przez szyki obronne, a Olimpia-Beskid miała mocno rozregulowane celowniki.

Olimpia-Beskid Nowy Sącz - Start Elbląg 24:32 (14:16)

Olimpia: Szczurek, Sach - Nocuń 6, Smbatian 6, Stelmakh 5 (1/1), Figiel 3, Leśniak 2 (1/1), Basiak 1, Stokłosa 1, Lesik, Vlaskalic.
Kary: 10 min.
Karne:
2/2.

Start: Szywerska, Sielicka - Matuszczyk 8 (5/5), Waga 7 (5/5), Jędrzejczyk 6, Kwiecińska 3, Szopińska 2, Balsam 2, Dankowska 1, Muchocka 1, Pinda 1, Świerżewska 1, Gerej.
Kary:
6 min.
Karne:
10/10

Kary: Olimpia - 10 min (Iryna Stelmakh, Sanja Vlaskalic - 4 min., Agnieszka Leśniak - 2 min.), Start - 6 min (Sylwia Matuszczyk - 4 min., Paulina Muchocka - 2 min.).

Sędziowali: Jakub Czochra (Zwierzyniec) i Michał Szpinda (Zamość).
Delegat ZPRP: Marek Majka (Gliwice).
Widzów: 200 (za protokołem).

Która zawodniczka była najlepsza na parkiecie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×