Kielecka drużyna pokazała w środowym starciu z wicemistrzami Niemiec i aktualnymi liderami Bundesligi spory charakter. Vive do przerwy traciło do rywali aż cztery bramki (15:19), ale w drugiej połowie zdołało odrobić straty i po zaciętej walce zremisowało 32:32.
Z Mannheim podopieczni Talanta Dujszebajewa wyjadą zadowoleni. - W tym spotkaniu było bardzo dużo walki i nerwów. Raz byliśmy na prowadzeniu, raz gospodarze. Cały nasz zespół zostawił sporo serca na boisku - stwierdził po meczu rozgrywający Vive, Grzegorz Tkaczyk.
Przed przerwą kielecka drużyna prowadziła z Lwami wyrównaną walkę do 22. minuty. - Końcówka pierwszej połowy była z naszej strony nieudana, natomiast w drugiej połowie zaczęliśmy naprawiać błędy i dogoniliśmy rywali. Bardzo dobrze w naszym zespole zagrał dzisiaj Uros Zorman, Denis Buntić i przede wszystkim Michał Jurecki, który rzucił najwięcej bramek - dodał kapitan mistrzów Polski.
W ocenie Tkaczyka remis wywalczony na parkiecie niepokonanych w tym sezonie wicemistrzów Niemiec to dobry wynik. - Myślę, że ten jeden punkt może być bardzo ważny w ostatecznym rozrachunku, szczególnie, że przegrała tutaj Barcelona, a Lwy po raz pierwszy straciły w tym sezonie punkt - zakończył rozgrywający Vive.
Po trzech spotkaniach Ligi Mistrzów mistrzowie Polski mają na swoim koncie trzy punkty. Kolejny mecz kielczanie rozegrają już w niedzielę, a ich rywalem w rozgrywkach PGNiG Superligi będzie Górnik Zabrze.
Źródło: vtkielce.pl