Lubinianie na długo zapamiętają pojedynek ze Śląskiem Wrocław. Derby regionu padły łupem wrocławian, którzy zagrali koncertowo w przeciągu całego spotkania. Na drugim biegunie znaleźli się Miedziowi. Zagłębie stanowiło tło dla przeciwnika i nie miało pomysłu na przebicie się przez szyki obronne wrocławian.
- W naszym wykonaniu to był blamaż. Po raz kolejny mieliśmy tragiczną skuteczność. Nie posiadaliśmy w drugiej linii nikogo, kto mógłby zagrozić Śląskowi. Trener Przybecki świetnie przygotował swój zespół. Nawet jeśli mieliśmy okazję, to rzucaliśmy przeciwnikowi prosto w ręce. Mecz od początku układał się dla nas fatalnie. Gdybyśmy zagrali dokładniej i wykorzystali dogodne okazje, to 5 bramek straty to przerwy byłoby optimum - komentował na gorąco po meczu trener Miedziowych Paweł Noch.
Na druga połowę Zagłębie Lubin wyszło bez wiary w końcowy sukces. Trudno zmobilizować się do lepszej gry, gdy do przerwy przegrywa się 9:19. - Tak naprawdę było po zawodach. Próbowaliśmy wyjść wyżej i cokolwiek uratować, ale przegraliśmy ten fragment 0:3, musieliśmy się wtedy cofnąć. W ataku nie mieliśmy żadnych argumentów, żeby przeciwstawić się drużynie Śląska - kontynuował trener.
Biorąc pod uwagę potencjał Zagłębia, 21 rzuconych bramek to wynik zdecydowanie poniżej potencjału Miedziowych. Lubinianie przy próbach ataku zderzali się z wrocławskim murem, dowodzonym przez Bartosza Witkowskiego. Słowa uznania należą się także Krzysztofowi Szczecinie, który wielokrotnie powstrzymał rywali w sytuacjach sam na sam.
- Był to kolejny meczy, w którym powielaliśmy te same błędy. Przede wszystkim w kontrataku oddajemy piłkę do rąk przeciwnika i mamy problem z wykończeniem akcji. W ataku byliśmy bezsilni. Obrona Śląska funkcjonowała bardzo dobrze, gdy dochodziliśmy do pozycji rzutowych, to akcje były przerywane. Poza tym bramkarz nie miał problemu, żeby odbijać nasze rzuty - ocenił Mikołaj Szymyślik, gracz Zagłębia.
Na grę lubinian wpływ mogła mieć absencja jednego z liderów zespołu Faruka Halilbegovicia. Bez Bośniaka Zagłębie nie stanowiło właściwie żadnego zagrożenia z drugiej linii. - Ma drobne problemy zdrowotne, zobaczymy w tygodniu, jak to się rozstrzygnie - zaznaczył trener Noch.