Puchar EHF: Duże emocje w Azoty Arenie. Pogoń postawiła rywalowi trudne warunki

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Miejscowi kibice byli świadkami ciekawego widowiska. Skazywana przed meczem na przegraną Pogoń Szczecin pokazała, że potrafi dobrze grać w piłkę ręczną. Do sukcesu trochę jednak zabrakło

23 lata upłynęły od czasu ostatniego występu Pogoni Szczecin w europejskich pucharach. Co ciekawe, po parkiecie biegał wtedy ówczesny trener Rafał Biały. Drużyną kierował zaś obecny drugi szkoleniowiec szczecinian Sławomir Fogtman. Historia zatoczyła więc przysłowiowe koło.   Pogoń zawody rozpoczęła w swoim stylu. Dobre podanie otrzymał Łukasz Gierak i otworzył wynik rywalizacji. Odpowiedź gości była jednak błyskawiczna. Przez pierwsze minuty oba zespoły prowadziły wyrównany bój. Po granatowo-bordowych nie było widać różnicy w stosunku do bardziej utytułowanego rywala. Co ważne, popełniali mało błędów, nie dając też szans do kontrowania. Dobre wrażenie sprawiała gra defensywna. Mimo wszystko Węgrzy znajdowali jednak sposób na pokonanie Edina Tatara (5:7 po 12. min.).

Najlepsze wrażenie sprawiał Rudolf Faluvegi. Lewy rozgrywający rzutami z dystansu raz po raz zamieniał akcje Csurgoi na bramki (5 trafień już po kwadransie gry). Przy prowadzeniu Pogoni 10:9 przez kilka sekund gracze Białego zmuszeni byli grać aż dwóch mniej. W tym czasie tylko raz dali się pokonać. Wynik zaś ciągle oscylował wokół remisu. Warto zaznaczyć, że szkoleniowiec Laszlo Sotonyi już w pierwszej połowie wymienił całą pierwszą siódemkę. Obraz gry jego zespołu nie uległ zmianie. Drugie upomnienie dla Kiryła Kniaziewa w 27. min. okazało się być fatalne w skutkach. W efekcie do przerwy miejscowi tracili do gości aż 5 "oczek".

Białorusin był aktywny w defensywie, ale szybko złapał dwie kary
Białorusin był aktywny w defensywie, ale szybko złapał dwie kary

W ekipie gospodarzy niezbyt dobrze radzili sobie obaj bramkarze. W takiej sytuacji niezwykle trudno było odrabiać straty. W tym momencie liczyć można było na błędy w ofensywie graczy Csurgoi. O dziwo, w krótkim czasie popełnili ich naprawdę dużo, co skrzętnie wykorzystała Pogoń. W 36. min. było już tylko 18:20. Impas przyjezdnych przełamał w końcu Gabriel Vadkerti.

We wcześniejszych meczach problemem szczecinian była gra w sytuacji jednego zawodnika mniej na parkiecie. Tym razem takowy nie istniał. Innym było z kolei zatrzymanie niezwykle skutecznego tego dnia Faluvegiego. Pogoń Pogoni przyniosła skutek w 45. min. Akcję ze skrzydła zakończył Paweł Krupa. Rezultat brzmiał wówczas 23:24. Warto zaznaczyć, że w odpowiednim momencie przypomniał o sobie Tatar, czym pobudził miejscową publiczność.

Remis po 24 stał się faktem po rzucie Kniaziewa. Csurgoi KK bez bramki pozostawał już przez 8 minut! Im bliżej końca zawodów, tym emocje przybierały na sile. Żadna z drużyn nie była ani o krok bliższa zwycięstwa. W 55. min. Pogoń uzyskała jednobramkowe prowadzenie 27:26. Historyczna wygrana daleka była jednak do osiągnięcia. Rzut obrotowego Balinta Pordana na 29:27 dawał gościom względny spokój. Portowcy musieli włączyć już nie piąty a nawet szósty bieg. Nic takiego nie nastąpiło i to Csurgoi wywiózł ze Szczecina zwycięstwo.

Pogoń Szczecin - Csurgói KK 27:30 (13:18)

Pogoń: Kryński, Tatar - Grzegorek, Bruna 2, Walczak 3, Gierak 8, Krupa 3, Krysiak 1, Biernacki, Jedziniak, Zaremba 5, Kniaziew 5/3, Fedeńczak. Karne: 3/3 Kary: 10 min.

Csurgoi: Szekely, Bartucz - Herbert, Cavor 3, Faluvegi 10, Mota 5/1,  Gazdag 4/1, Pazin 2, Hornyak, Pordan 3, Vadkerti 2, Gebhardt, Hanusz, Hadziomerovic 1, Nagy, Mikita. Karne: 2/3 Kary: 4 min.

Kary: Pogoń - 10 min. (Krupa, Biernacki, Jedziniak - 2 min., Kniaziew - 4 min.); Csurgoi - 4min. (Hadziomerovic, Herbert - 2 min.)

Sędziowie: K. Gasmi, R. Gasmi (obaj z Francji). Delegat EHF: H. La Cour (Dania). Widzów: 1600.

Krzysztof Kempski ze Szczecina

Źródło artykułu:
Pogoń Szczecin zdoła odrobić stratę trzech bramek i awansować do kolejnej rundy EHF
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (1)
avatar
MKSNielba
12.10.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Giera lecisz dalej!