Naszpikowana gwiazdami światowego handballu FC Barcelona była gwarantem ogromnych emocji w tym pojedynku. Miał to być pierwszy w tym sezonie tak mocny rywal kielczan, który zawitał do Hali Legionów. Vive chciało udowodnić, że potrafi pokonać jednego z głównych faworytów do wygrania całej Ligi Mistrzów. Dodatkowego smaczku tej rywalizacji dodawał fakt, że w składzie Katalończyków występuje reprezentant Polski Kamil Syprzak, do niedawna zawodnik Orlen Wisły Płock. W wypadku zwycięstwa, podopieczni Talanta Dujszebajewa mogli przeskoczyć Hiszpanów w tabeli grupy B i zająć pozycję wicelidera.
Przysłowiowy "worek z bramkami" rozwiązał się w tym meczu bardzo szybko. Już po trzech minutach obie drużyny miały na koncie po dwa trafienia. W defensywie lepiej spisywali się jednak goście i chwilę później, wykorzystując grę z kontrataku, to oni prowadzili 4:2. Duma Katalonii była też niemal bezbłędna pod bramką Marina Sego. Świetnymi asystami popisywał się Filip Jicha, idealnie układała się jego współpraca z obrotowym Eduardo Gurbindo. W 10. minucie przewaga Hiszpanów sięgnęła czterech bramek (8:4). W tym momencie trener Dujszebajew zdecydował się na zmianę golkipera i na boisku pojawił się Sławomir Szmal. Vive starało się odrabiać straty. W 12. minucie po dwóch szybkich kontrach świetnie dysponowanego Tobiasa Reichmanna, padł w końcu gol kontaktowy (8:7). Było to w głównej mierze efektem chwilowej, lepszej postawy kielczan w obronie.
W 17. minucie upór kielczan został w końcu nagrodzony, kiedy po kolejnej kontrze, nie kto inny jak Reichmann, doprowadził do remisu (11:11). Sporo dało gospodarzom kilka udanych obron w wykonaniu Szmala. Na 10 minut przed końcem pierwszej połowy na boisku pojawił się Kamil Syprzak. Katalończycy nie pozwolili rywalom zbyt długo cieszyć się z remisu i ponownie szybko odskoczyli. W 24. minucie przy stanie 12:15 o czas poprosił zdenerwowany trener Vive. Jego podopieczni bardzo źle spisywali się w defensywie, byli za mało agresywni i właśnie to było przyczyną tak niekorzystnego rezultatu. Swoje robił także doświadczony Danijel Sarić. Do szatni obie siódemki schodziły ostatecznie przy wyniku 14:17 i aby myśleć o pokonaniu Barcelony, gospodarze musieli zdecydowanie zmienić swój sposób gry.
- Jest jeszcze szansa, jeśli dojdziemy na jedną, dwie bramki, dołączy do tego publiczność, to możemy jeszcze wygrać - mówił w przerwie spotkania prezes Vive, Bertus Servaas. Po zmianie stron bramki padały równie szybko co w pierwszej odsłonie, ale dotyczyło to obu stron, dlatego Hiszpanie przez pewnie czas utrzymywali prowadzenie. Jednak gospodarze nie rezygnowali ani na moment. Sygnał do walki dał Michał Jurecki. Dzięki trzem z rzędu atomowym rzutom Dzidziusia, w 38. minucie kielczanie doprowadzili do kolejnego remisu (19:19)... a kibice oszaleli z radości. Pojedynek w tym momencie bardzo się wyrównał. Mistrzowie Polski lepiej radzili sobie w obronie, a goście nie byli już nieomylni w ataku. Kapitalnymi obronami popisywali się obaj golkiperzy. Vive długo nie mogło jednak objąć upragnionego prowadzenia. Na kwadrans przed końcem na tablicy świetlnej było 22:22, a o przerwę poprosił tym razem szkoleniowiec Barcelony.
Uwagi trenera okazały się celne, bo po wznowieniu na listę strzelców wpisali się Kiril Lazarov i Raul Entrerrios. Efekt? Vive znów musiało gonić wynik. Ostatnie fragmenty pojedynku zapowiadały się na prawdziwy horror, ale Duma Katalonii wciąż była o krok przed kielczanami. W 55. minucie po raz kolejny o czas poprosił Talant Dujszebajew. Vive przegrywało wówczas 26:27. W następnych akcjach po rzucie karnym Julen Aguinagalde znów doprowadził do remisu, a Ivan Cupić dał mistrzom Polski pierwsze, upragnione prowadzenie (28:27)! Kiedy rzut karny Lazarova obronił w 58. minucie Sego, kibice uwierzyli, że szansa na wygraną jest ogromna.
Ostatnia minuta była dramatyczna. Na 40 sekund przed końcem gola numer 30 rzucił fantastyczny Michał Jurecki. Barcelona wywalczyła jeszcze rzut karny, do końca było 28 sekund. Gola rzucił tym razem Lazarov, który wykazał się żelaznymi nerwami. Piłkę w swoich rękach mieli kielczanie, a do ostatniej syreny pozostało 13 sekund, niestety Zorman stracił piłkę, faulował i otrzymał czerwoną kartę, do końca pozostały 2 sekundy, ale czas został cofnięty do 4. Katalończycy mieli przewagę dwóch graczy, ściągnęli też bramkarza, na placu gry było ich więc aż siedmiu na pięciu. Trafienie na wagę remisu zdobył Jesper Noddesbo... Vive nie wykorzystało ogromnej szansy i ostatecznie zremisowało z Barcelonę 30:30.
Vive Tauron Kielce - FC Barcelona Lassa 30:30 (14:17)
Vive: Szmal, Sego - Buntić 1, Jurecki 7, Tkaczyk 1, Jachlewski 4, Zorman 3, Bielecki 1, Lijewski 1, Strlek, Cupić 2, Aquinagalde 4/2, Chrapkowski 1, Reichmann 5, Kus.
Karne: 2/2.
Kary: 8 min.
Barcelona: Sarić, Moreno - Tomas 2, Nöddesbo 1, Entrerrios 5, Sarmiento 1, Sorhaindo 4, Gurbindo 5, Morros, Bengoechea, Jallouz 1, Lazarov 7/5, Sigirdsson 2, Kopljar 1, Syprzak, Jicha 1.
Karne: 5/6.
Kary: 6 min.
Kary: Vive (Kus, Chrapkowski, Lijewski, Zorman (czerwona kartka) - po 2 min.); Barcelona (Morros - 2 min.; Sorhaindo - 4 min.).
Widzów: 4 500.
Sędziowie: Nenad Krstić, Peter Ljubić (Słowenia)
Łukasz Wojtczak z Kielc
...ale każdy ma prawo do wyrażania własnych opinii Czytaj całość