W ostatnim meczu KPR Jelenia Góra pokazał się z dobrej strony w meczu z Vistalem Gdynia. - Na pewno nie było stypy w autokarze w drodze powrotnej. Walczymy o atmosferę, by każda z dziewczyn czerpała radość z tego co robi. To było też widać na boisku podczas tego meczu. To bardzo ważne - powiedziała Alicja Łukasik.
Gdyby KPR miał w kolejnych spotkaniach taką jakość gry jak podczas spotkania w Gdyni, utrzymanie byłoby jak najbardziej możliwe. - Sport kobiet jest tak nieprzewidywalny, że może decydować dyspozycja dnia. Ja mam nadzieję, że będziemy grać tak jak w Gdyni i lepiej. Chcemy być coraz groźniejsze dla każdego przeciwnika, nie tylko dla tych zespołów z dołu tabeli - zdeklarowała Alicja Łukasik, trenerka klubu z Jeleniej Góry.
Jeszcze w ubiegłym sezonie Łukasik była zawodniczką Aussie Sambora Tczew. Czy nie ciągnie jej na boisko? - Bardzo ciągnie - zaśmiała się debiutująca trenerka. - Moje losy się jednak tak potoczyły, że przesiadłam się na ławkę trenerską. Tego nie da się jednak oszukać. Czasami aż się rwę, ale ze względu na moją decyzję, muszę w tym trwać i chcę to robić. To fajna opcja i czuję, że mogę coś osiągnąć - oceniła.
O klubie z Jeleniej Góry więcej mówi się nie w kontekście sportowym, a organizacyjnym. Mówi się, że nie jest przesądzone, że KPR dogra sezon. - Wierzę w to, że wszystko się poukłada. Inaczej by mnie tu nie było. Jak obejmowałam ten zespół wszyscy skazywali nas na spadek. Ja wierzyłam, wierzę i będę wierzyć, że ta drużyna ma potencjał i się utrzymamy - stwierdziła.
- Jeśli chodzi o sprawy organizacyjne, pojawiają się różne rozwiązania. Wszystko idzie do przodu. Pojawił się nowy zarząd i mamy prezesów, którzy zapoznają się z kwestiami organizacyjnymi, jakie zastali. Wszyscy wspólnie będziemy radzić co dalej. Chcemy tworzyć kolektyw nie tylko jako drużyna, ale jako cały klub. Staramy się osiągnąć to, czego zasługują wszyscy w Jeleniej Górze, czyli aby była tu drużyna w najwyższej klasie rozgrywkowej - podsumowała sytuację Alicja Łukasik.