WP SportoweFakty: Co prawda rozegrał pan w barwach ówczesnej Iskry Kielce zaledwie jeden sezon, lecz z pewnością takich spotkań jak te z Wisłą się nie zapomina. Jak wyglądały te pojedynki w latach 90.?
Piotr Przybecki: To były spotkania naładowane ogromną ilością energii. Rzeczywiście, nie wystąpiłem w zbyt wielu tych meczach, grałem rok w Kielcach i wyjechałem do Niemiec. Patrząc na to, co się dzieje w lidze i jak zmienił się poziom gry Vive i Wisły, to teraz cała Polska czeka na te mecze. I nie tylko Polska, cieszy się on bowiem ogromnym zainteresowaniem i myślę, że na pewno przyciągnie sporo kibiców przed telewizory.
Oba zespoły przegrały swoje boje w Lidze Mistrzów, ale na razie skupmy się na bolesnej porażce kielczan z Vardarem Skopje. Vive straciło skuteczność w drugiej połowie i wyraźnie poległo 24:34. Co mogło być przyczyną takiego stanu rzeczy?
- Tak, zacięli się w drugiej połowie, ale Vardar nie pozwolił im na zbyt wiele. Trzeba też przyznać, że pojawiło się parę decyzji sędziowskich, które mogły ustawić mecz. Czasem sprawiają, że zespół nieco traci wiarę w siebie. Umówmy się, takie rzeczy się zdarzają. Liga Mistrzów została zmieniona, od razu od początku sezonu jest ciężko. Każdej ekipie taki słabszy występ może się zdarzyć. Teraz wszyscy zastanawiają się, skąd te 10 bramek i czemu Vive zostało tak rozjechane. Znam Talanta i jego zawodników, więc wiem, że jak Vardar przyjedzie do Kielc, to nie zostanie z nich nawet sucha nitka. Pamiętajmy o tym, że Arpad Sterbik zamurował bramkę i przyciągał prawie wszystkie piłki. Po prostu miał dzień konia.
Wisła Płock z kolei niemal przez całe spotkanie stanowiła równorzędnego rywala dla SG Flensburg-Handewitt i o ich porażce zadecydowała słabsza końcówka. Płocczanie mimo wszystko zostawili po sobie dobre wrażenie.
- Może, ale ten mecz będzie zupełnie inny. Tu chodzi o prymat w polskiej lidze. Obecnie jak dla mnie Vive Kielce jest faworytem tego meczu. Płock to trochę sinusoida. Jeden dobry występ, potem znowu słabszy. Zmienili sporą część składu i na najwyższym poziomie nie jest tak prosto, by skompensować te straty. Widać u nich postęp, szczególnie u młodego Żytnikowa, a środek rozegrania jest w końcu newralgiczną pozycją. Odejście Jurkiewicza i Syprzaka to luki, które nie tak łatwo zapełnić. Na pewno Płock podejmie ogromną walkę, ale pomimo wszystko Kielce są faworytem.
Trener Cadenas będzie miał do dyspozycji Marco Oneto Zunigę, który wrócił niedawno do gry. Duże wzmocnienie?
- Powrót Oneto Zunigi stwarza więcej możliwości i alternatyw dla Cadenasa. Być może wtedy wyrówna się walka na pozycji obrotowych. Ten mecz odbywa się w Kielcach i wydaje mi się, że Vive wykorzysta atut własnego parkietu. Zobaczymy, na ile Płock jest im w stanie się postawić, aczkolwiek Kielce prawdopodobnie zagrają bez Lijewskiego. Okaże się, jak zaprezentują się z Bunticiem na prawej stronie.
Zarówno Vive jak i Wisła mają bardzo silnie obsadzoną bramkę. Stawia pan na parę Corrales-Wichary czy Szmal-Sego?
- Rzeczywiście bardzo wyrównane pozycje i bramkarze po obu stronach są w stanie zadecydować o wyniku pojedynku. Stawiam jednak na parę kielecką.
Jeżeli już jesteśmy przy porównaniu pozycji, to w którym zespole skrzydła lepiej funkcjonują?
- Skrzydłowi to wielokrotni reprezentanci swoich krajów. Moim zdaniem ich poziom jest bardzo wyrównany i o tym, kto zaprezentuje się lepiej, zadecyduje dyspozycja dnia.
Na koniec została druga linia. Rozgrywającym z Płocka, m.in. Bartoszowi Konitzowi, zdarzały się w tym sezonie słabsze występy.
- Myślę, że Kielce powinny to wykorzystać. Mają większe pole do popisu, mimo, że Krzysiek Lijewski może nie zagrać. Poza tym niewykluczone, że doświadczenie tych rozgrywających zadecyduje w pewnych momentach.
Zatem stawia pan na Vive nie tylko w najbliższych meczu, ale także w kontekście całego sezonu?
- Płock jest bardzo waleczny i nie odpuści do końca sezonu. Oczywiście nie położą się przed Vive. To jeden z kolejnych etapów i oba zespoły doskonale zdają sobie z tego sprawę. Liga jest bardzo długa i jeszcze tyle się może zdarzyć. Raz, że dużo spotkań, dwa, że po drodze mogą przytrafić się jakieś urazy. Obie drużyny mają wielu reprezentantów, którzy zagrają na ME 2016. Odczekajmy na to, co będzie pod koniec sezonu, dopiero wtedy będziemy mądrzejsi.
Rozmawiał Marcin Górczyński