Azoty z wyjazdowego meczu w Szwajcarii wróciły do kraju z czterobramkowym bagażem. Puławianie długo dyktowali warunki rywalizacji w Uster, ale końcowy kwadrans zawodów przegrali aż 4:11, w całym spotkaniu ulegając 25:29. - Chyba za bardzo uwierzyliśmy, że możemy wygrać zbyt łatwo - mówił po meczu Przemysław Krajewski.
Doświadczony skrzydłowy był przed tygodniem najlepszym strzelcem zespołu. Jak sam zapewnia, w rewanżu Azoty nie popełnią już podobnych błędów jak w pierwszym spotkaniu. Skuteczniejsza gra ma być kluczem do triumfu nad Pfadi.
- Jeżeli nie wierzylibyśmy, że mamy szansę odrobić tą stratę, to nie wychodzilibyśmy na boisko. Przy naszej publiczności, w naszej hali, cztery bramki to wynik jak najbardziej to nadrobienia - dodaje w rozmowie z Radiem Lublin i oficjalną stroną klubu.
Dla zespołu Ryszarda Skutnika to historyczny dzień. Azoty jeszcze nigdy nie występowały w fazie grupowej Pucharu EHF, zresztą tegoroczne zmagania to dla nich debiut w tych rozgrywkach. Wcześniej zespół rywalizował bowiem wyłącznie w Challenge Cup.
Jeśli gracze Skutnika odrobią w sobotę czterobramkową stratę z pierwszego meczu, zostaną drugim w historii polskim klubem, który zagra w fazie grupowej Pucharu EHF. W sezonie 2012/13 w rozgrywkach tych wystąpiła Orlen Wisła Płock.