Krótka przygoda Azotów z Pucharem EHF. "To dla nas bolesna lekcja"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Szczypiorniści Azotów w tym sezonie zadebiutowali w Pucharze EHF. Nie był to jednak debiut zbyt udany, bowiem puławianie z dwoma porażkami na koncie bardzo szybko zakończyli swój udział w tegorocznych europejskich rozgrywkach.

Podopieczni Ryszarda Skutnika, którzy w ubiegłym sezonie rywalizowali w finale Challenge Cup, udział w Pucharze EHF rozpoczęli od 3. rundy, a ich rywalem była drużyna Pfadi Winterthur. Pierwszy pojedynek w Szwajcarii puławianie zakończyli czterobramkową porażką. W rewanżu zaprezentowali się jeszcze słabiej ulegając rywalom siedmioma trafieniami, co oznaczało ich koniec przygody z rozgrywkami.

- Nie wyciągnęliśmy wniosków. Drużyna ze Szwajcarii zasłużenie wygrała to spotkanie. Myślę, że to i tak jest dla nas najmniejszy wymiar kary. Grając u siebie rzuciliśmy tylko 23 bramki to o naszej grze i ataku pozycyjnym nie świadczy zbyt dobrze. Mamy ludzi, którzy potrafią rzucić z drugiej linii, a nie potrafiliśmy tego "sprzedać" na parkiecie - ocenia Piotr Masłowski.

Zdaniem rozgrywającego siódemki z Puław, porażka na wyjeździe w żadnym wypadku nie zaprzepaszczała szans na awans. - Cztery bramki w piłce ręcznej to nie jest żadna przewaga. Po przegranej w Szwajcarii powiedzieliśmy sobie, że u siebie spokojnie jesteśmy w stanie to odrobić - przekonuje. I doszukuje się przyczyn porażki. - Możliwe, że na początku spotkania zbyt szybko chcieliśmy wyrównać dystans z pierwszego meczu. Tak naprawdę, to drużyna Pfadi lepiej weszła w mecz i to ona dyktowała warunki na parkiecie. My nie potrafiliśmy grać swojej piłki.

Zawodnik nie kryje, iż cały zespół liczył na pozytywnie zakończenie dwumeczu ze Szwajcarami i zameldowanie się w fazie grupowej. - Jest do dla nas bolesna lekcja. Cała nasza drużyna i sztab szkoleniowy marzyliśmy o tym, aby zagrać w fazie grupowej Pucharu EHF i to mimo tej pierwszej porażki mogło być na wyciągnięcie ręki. Jednak przy tak małej liczbie bramek zdobytych w spotkaniu u siebie nie ma mowy o tym, abyśmy grali o wyższe cele - zaznacza.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)