Pojedynki z Dumą Katalonii zawsze są wyjątkowe. Kielczanie przed wyjazdem do Hiszpanii podkreślali, że interesuje ich zwycięstwo, ale nikt nie miał złudzeń, że aby je osiągnąć, trzeba będzie wznieść się na wyżyny umiejętności. Pierwsze starcie obu zespołów w Kielcach zakończyło się remisem, ale bliżej sukcesu byli gospodarze, którzy w rewanżu chcieli udowodnić, że potrafią pokonać wielką Barcelonę. Kolejne dwa punkty pozwoliłyby również drużynie Vive zachować realne szanse na zajęcie pierwszego miejsca w grupie B. Podopieczni Talanta Dujszebajewa przystępowali do sobotniego meczu bez Grzegorza Tkaczyka. Wśród Katalończyków zabrakło Filipa Jichy i Daniela Sarmiento. Eksperci większe szanse dawali Blaugranie.
Przysłowiowy "worek z bramkami" rozwiązał się w tym spotkaniu błyskawicznie. Już w 2. minucie obie drużyny miały na koncie po dwa trafienia. Z tej wymiany ciosów zwycięsko wyszła jednak Barcelona. Mocną stroną Hiszpanów były szybkie kontrataki, doskonale w drugiej linii spisywał się Kirył Łazarow, a w bramce dał o sobie znać Danijel Sarić. W efekcie w 7. minucie na tablicy świetlnej było 6:2. Vive mimo to nie zamierzało rezygnować, choć defensywa mistrzów Polski pozostawiała wiele do życzenia. W 10. minucie Karol Bielecki po rzucie karnym zdobył gola na 8:6, ale póki co gości nie było stać na więcej. Tym bardziej, że Łazarov nie miał litości dla Sławomira Szmala. Po kwadransie meczu obaj trenerzy zdecydowali się na zmiany. Na boisku pojawił się m.in. Kamil Syprzak. Chwilę później dwie minuty kary otrzymał Mateusz Jachlewski, a Katalończycy odskoczyli na cztery bramki różnicy (13:9).
W 20. minucie sytuacje się odwróciła i to kielczanie, przy wyniku 14:11, mieli przewagę zawodnika. Gdy swoją piątą bramkę rzucił Bielecki, Vive zmniejszyło straty do dwóch trafień. Polacy mieli jeszcze co najmniej kilka okazji, żeby podreperować wynik, ale przestoje w ataku to uniemożliwiły. W trudnych momentach kielczanie mogli natomiast liczyć na spryt Julena Aguinagalde, który raz za razem "zarabiał" rzuty karne - tych przyjezdny mieli w pierwszej części aż pięć. W 29. minucie Barcelona prowadziła 18:14, dopiero wówczas zawodnicy zeszli na pierwszy czas, o który poprosił Talant Dujszebajew. Po wznowieniu przepiękną bramkę z prawego skrzydła zdobył Tobias Reichmann. Niemiec, po stracie Barcelony, zdołał też trafić niemal równo z syreną, ustalając wynik pierwszej połowy (19:16).
Po zmianie stron obie siódemki narzuciły niezwykle szybkie tempo, bramki padały niemal w każdej akcji. Dzięki dwóm znakomitym akcjom indywidualnym Urosa Zormana, kielczanom udało się zmniejszyć straty do dwóch goli. Chwilę później piłkę w obronie przejął Piotr Chrapkowski, uruchomił w kontrze Manuela Strleka, a ten doprowadził do stanu 21:20. Kiedy wydawało się, że mistrzowie Polski wyrównają, przypomniał o sobie Łazarov, przełamując niemoc strzelecką gospodarzy. Kolejną okazję na remis przyjezdni mieli w momencie, gdy karę dwóch minut otrzymał Syprzak, a Aquinagalde wywalczył kolejny rzut karny. Pojedynek na linii 7 metra pomiędzy Bieleckim a Gonzalo Perezem de Vargasem zakończył się zwycięstwem Polaka i w 38. minucie było 22:22. Kiedy dzięki znakomitej postawie w defensywie, Strlek i Ivan Cupić trafili dwukrotnie z kontry, goście objęli wyraźne już prowadzenie (24:22).
Był to doskonały okres gry w wykonaniu Vive. Nic więc dziwnego, że Xavier Pascual poprosił o czas. Barcelona notowała tak duży kryzys, że nawet skuteczny dotąd Łazarov, został zatrzymany przez Szmala przy rzucie karnym. Na kwadrans przed końcem Vive prowadziło 26:23, ale na ławce kar wylądował Mateusz Kus. Katalończycy potrafili wykorzystać ten moment i w 40. minucie zmniejszyli straty do dwóch goli (26:28). O czas zmuszony był prosić tym razem trener Vive. Niestety, po wznowieniu Eduardo Gurbindo rzucił gola kontaktowego. Kielczanie jeszcze bardziej skomplikowali sobie sytuację, gdy dwie minuty zobaczył Chrapkowski, a Wael Jallouz doprowadził do remisu (29:29). W ostatnich minutach emocje sięgnęły absolutnego zenitu. Na niespełna dwie minuty przed końcem kielczanie po dziewiątym golu Bieleckiego prowadzili 31:30. Udało im się też przechwycić piłkę w obronie, a cudowna bramkę zdobył Krzysztof Lijewski. Trener Blaugrany ponownie musiał prosić o czas, ale kiedy jego zawodnicy po chwili zgubili piłkę, stało się jasne, że mistrzowie Polski dokonają historycznego wyczynu. Ostatecznie Vive Tauron Kielce pokonało FC Barcelonę 33:31.
FC Barcelona Lassa - Vive Tauron Kielce 31:33 (19:16)
Barcelona: Sarić, Perez de Vargas - Bengoechea, Dujshebaev, Entrerrios 2, Gurbindo 3, Jallouz 4, Kopljar, Lazarov 12/3, Morros, Nöddesbo 2, Ruesga, Sigurdsson 4, Sorhaindo 1, Syprzak 1, Tomas 2.
Karne: 3/4
Kary: 6 min.
Vive: Szmal, Sego - Aquinagalde 2, Bielecki 9/8, Buntić, Chrapkowski 1, Cupić 4/1, Jachlewski 2, Jurecki 3, Kus, Lijewski 4, Reichmann 3, Strlek 2, Zorman 3.
Karne: 9/9
Kary: 8 min.
Kary: Barcelona - (Morros, Gurbindo, Syprzak po 2 min.); Vive - (Chrapkowski, Kus, Jachlewski, Zorman po 2 min.)
Sędziowie: Oyvind Togstad, Rune Kristiansen (Norwegia)
Cała handbalowa Polska jest z Was dumna [no prawie cała :-) ]