Biało-Czerwoni przygotowania do najważniejszej imprezy w dziejach polskiej piłki ręcznej rozpoczęli dwa tygodnie temu w Płocku. Pierwsze zgrupowanie wypełnione było bieganiem i pracą na siłowni. Zawodnikom zdarzało się trenować nawet cztery razy dziennie. Z wysokich obciążeń podopieczni Bieglera zeszli jednak szybciej niż w poprzednich latach.
- Zmienialiśmy bardzo dużo - wyjaśnia selekcjoner. - Przed rokiem popełniłem błąd. Podczas pierwszej fazy przygotowań mieliśmy za mało zajęć związanych bezpośrednio z piłką ręczną. Teraz to zmodyfikowaliśmy. I w pierwszym meczu sparingowym zagraliśmy zdecydowanie lepiej niż podczas zeszłorocznego Christmas Cup.
Polacy we Wrocławiu z łatwością pokonali Ukraińców (29:19). Zawodnicy po końcowej syrenie przyznawali, że wciąż czują w kościach trudy poprzedniego zgrupowania. Na tle niżej notowanego rywala wyglądali jednak bardzo dobrze. Pomogło też to, że Biegler mocno rotował składem. Prawdopodobnie tylko Piotr Grabarczyk spędził na parkiecie więcej niż trzydzieści minut.
- Żaden z zawodników nie może narzekać na nadmierne obciążenie - podkreśla doświadczony szkoleniowiec. - We Wrocławiu podczas meczów chcemy wykorzystać wszystkich zawodników. Staramy się to dozować. Także przy pomocy przerw w zgrupowaniach.
Z trwających trzydzieści dni przygotowań (14.12-14.01) blisko jedną trzecią przeznaczono na odpoczynek. Okres grudniowo-styczniowy trenerzy podzielili na pięć segmentów: Płock (14-23.12), Wrocław (27-30.12), Kraków (03-06.01), Irun (07-11.01) oraz ponownie Kraków (13-14.01). Na zgrupowanie do Hiszpanii Biegler zabierze dwudziestu zawodników. Także tam każdy obecny ma dostać na parkiecie sporo minut.
Kamil Kołsut z Wrocławia