Samo zwycięstwo we wrocławskim turnieju towarzyskim nie było tak ważne jak gra zaprezentowana przez Biało-Czerwonych. Kilka elementów funkcjonowało na dobrym poziomie, o czym w pierwszej połowie meczu boleśnie przekonali się Czesi. Nasi południowi sąsiedzi byli bezradni wobec indywidualnych popisów Michała Jureckiego.
- Pierwsza połowę zagraliśmy bardzo dobrze. W drugiej części chcieliśmy wyjść i zaprezentować się jeszcze lepiej, ale w nasze szeregi wkradło się rozluźnienie - podsumowuje pojedynek Kamil Syprzak. Trudno nie zgodzić się ze słowami obrotowego FC Barcelona Lassa. Biało-Czerwoni roztrwonili niemal całą ośmiobramkową przewagę. W końcówce dobrą zmianę dał jednak Jakub Łucak i Polacy wygrali 37:33.
Zawodnicy trenera Bieglera przegrali drugą połowę 15:19, nie radząc sobie z wysoko grającą czeską defensywą. Kilka cierpkich słów należy się zmiennikom, którzy wypadli blado na tle europejskiego średniaka, jakim są Czesi. Na usprawiedliwienie Polaków działa fakt, że dopiero schodzą z wysokich obciążeń treningowych. Forma fizyczna wypracowana na obozie w Płocku ma przynieść efekty podczas mistrzostw.
- Jesteśmy drużyną, która będzie się rozpędzała z meczu na mecz. Rok temu w turnieju Christmas Cup gra wyglądała nieco gorzej. Teraz prezentowaliśmy się całkiem dobrze. Mamy jeszcze duży deficyt i cały czas będę podkreślał, że jesteśmy drużyną, która się rozkręca. Będziemy starali się trafić z formą na sam początek mistrzostw - wyjaśnia Syprzak.
[color=black]Freund: zwycięstwo w TCS? Muszę skakać trochę lepiej
{"id":"","title":""}
[/color]
Gra w ataku oparta jest na zgraniu drugiej linii z Kielc.
Szkoda że nie zagra Kaczka. Gdyby grał w klubie na jesieni, mielibyśmy samograj.
Na pewno będzie walka, Czytaj całość