- Jesteście murowanym faworytem tego meczu. Nasze szanse na zwycięstwo oceniam na jakieś 10 procent - powiedział na czwartkowym spotkaniu z dziennikarzami Petar Nenadić, lider reprezentacji Serbii. 29-letni rozgrywający w pierwszej połowie piątkowego spotkania czarował. Rzucał, rozgrywał, oszukiwał polską obronę. Po kwadransie gry miał już sześć trafień.
Serbowie wygrywali wówczas 8:6. Prowadzili zasłużenie, bo Polacy po dość przyzwoitym starcie meczu zatracili skuteczność. Dejan Perić doskonale przygotował swój zespół na pojedynek z Biało-Czerwonymi. Serbowie umiejętnie odcinali od gry lewego rozgrywającego i kołowego Polaków, zmuszając tym samym nasz zespół do gry prawą stroną.
Na szczęście dobrze dysponowany był tego dnia Krzysztof Lijewski. 32-latek w końcówce pierwszej połowy wziął na swe barki ciężar zdobywania bramek i tylko dzięki temu Biało-Czerwoni pozostawali w grze. Na obronę i bramkę nie można było bowiem liczyć.
Niezła gra Lijewskiego wystarczyła do tego, by na przerwę Polacy mogli zejść z tylko jedną bramką straty (14:15). Drugą połowę zacząć mieli jednak w podwójnym osłabieniu, a to nie zwiastowało nic dobrego. Niespodziewanie jednak po zmianie stron Biało-Czerwoni zagrali jak z nut.
- Ta kadra głównie operuje na emocjach. To one nas napędzają, to one przyniosły nam sukcesy - mówił kapitan zespołu Sławomir Szmal. Po przerwie "serducho" polskiej ekipy w końcu zabiło. "Bieg terenowy" z drugiej linii włączył Michał Jurecki, trafili też Michał Daszek, Przemysław Krajewski i drugi z braci Jureckich, Bartosz. W 37. minucie Biało-Czerwoni odzyskali prowadzenie (19:18), a chwilę później wygrywali już 23:20.
Zwycięstwo nie mogło przyjść jednak łatwo. - My lubimy te horrory - powtarzali nieraz Biało-Czerwoni. I po raz kolejny postanowili zagrać na nerwach kibiców. W 46. minucie Serbowie doprowadzili do remisu (trafiał fenomenalny Ivan Nikcević), dwie minuty później już prowadzili. To wszystko było sporą zasługą Polaków, którzy zmarnowali serię kontrataków, bo cuda w bramce wyczyniał Darko Stanić.
Wygraną nasi reprezentanci wyrwali dopiero w końcówce. Bohaterem został Sławomir Szmal, który wcześniej grał wyjątkowo słabo. W decydującym momencie "Kasa" wybronił jednak dwa rzuty karne. Ten drugi na 46 sekund przed końcową syreną.
Biało-Czerwoni pokonali Serbów i wykonali tym samym pierwszy krok w kierunku fazy głównej. W niedzielę mecz z Macedonią. Początek o 20:30.
EHF Euro 2016, grupa A:
Polska - Serbia 29:28 (14:15)
Polska:
Szmal (5/18 - 28%), Wyszomirski (5/20 - 25%) - Lijewski 4, Krajewski 3, Bielecki 3, Wiśniewski, B. Jurecki 3 (1/1), M. Jurecki 7, Konitz, Grabarczyk, Gliński 2, Syprzak 2, Daszek 3, Łucak, Szyba 2, Chrapkowski.
Karne: 1/1.
Kary: 6 min.
Serbia: Stanić (13/39 - 33%), Djukanović (0/3) - Pusica, Sesum 4, Nikcević 7 (5/6), Marjanović, Djukić 2, Nenadić 7 (0/1), Bosković, Rnić 2, Beljanski 1, Zelenović 4, Abutović, Marsenić 1, Orbović, Elezović.
Karne: 5/7.
Kary: 12 min.
Kary: Polska - 6 min. (Konitz, Szyba, Krajewski - po 2 min.); Serbia - 12 min. (Marsenić - 6 min., Abutović, Zelenović - po 2 min.).
Czerwona kartka: Marsenić - 55. minuta (gradacja kar).
Sędziowali: Bogdan Stark i Romeo Stefan (Rumunia).
Widzów: 15 000.
Skrót z meczu Polska - Serbia
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP
Wczoraj każdy popełniał błędy, Szmal, Lijewski, Chrapkowski, Syprzak, Grabarczyk, Bielecki i wielu innych też, zmieniamy Czytaj całość
Z jednej strony chwalenie na tym poziomie zawodnika za to, że biega i walczy to lekkie nieporozumienie, b Czytaj całość