- W tym meczu całą pierwszą połowę zagraliśmy jak dzieciaki, grając przed własną publicznością wyszłyśmy na boisko jakoś dziwnie wystraszone. W drugiej części meczu dziewczyny podjęły już walkę. Widać, że grając tak w pierwszych trzydziestu minutach można się było pokusić o lepszy wynik tego dwumeczu, nawet myśleć o awansie. Niestety trzydzieści minut dobrej gry na dwa mecze to za mało - ocenia Monika Marzec.
Być może takie nastawienie drużyny wynikało ze zbyt wysokiej straty jaką lublinianki miały do odrobienia w rewanżu. - Historia sportu zna takie przypadki, że przegrywało się pierwszy mecz większą różnicą niż my w Norwegii, a w rewanżu udawało się odrobić straty - mówi Marzec. - Chyba faktycznie zabrakło wiary w to, że możemy awansować dalej, bo było to realne patrząc na drugą połowę tego meczu - dodaje.
Duet trenerski Sabina Włodek-Monika Marzec musi więc na spokojnie przeanalizować przyczyny porażki w dwumeczu z Vipers. Ogólny wniosek już jest. - O braku awansu zadecydowała końcówka drugiej połowy pierwszego meczu i cała pierwsza połowa rewanżu - kończy legendarna obrotowa.