WP SportoweFakty: Z czego wynikały problemy Polaków w obronie podczas meczu z Norwegią?
Wojciech Nowiński: Złożyły się na to dwa czynniki. Pierwszym jest to, że w defensywie od samego początku za dużo uwagi poświęcaliśmy na krycie obrotowego. W tym samym czasie zajmowało się nim dwóch obrońców. Kołowy nie dostawał piłek, ale próbując bronić rzuty przeciwników blokiem, byliśmy bezradni. Rozwiązaniem byłoby wyjście do przodu i próba uniemożliwienia rzutu z drugiej linii Norwegom. W ostatecznym rozrachunku norweskie rozegrania były najgroźniejsze. Obrońca musi reagować do przodu, a nie w bok jak to wyglądało tutaj. Poruszaliśmy się krokiem dostawnym, mniej graliśmy do przodu w kierunku zderzenia z atakującym rywalem.
Czy nie dało się tego zmienić podczas trwania meczu?
- Wydaje mi się, że zabrakło nóg w defensywie. Nie nadążaliśmy w drugiej połowie za Norwegami. W większości sytuacji nasi obrońcy byli spóźnieni o metr. My broniliśmy przede wszystkim rękami, a to nie przynosi odpowiednich rezultatów, gdy nie jest poparte pracą na nogach. Trzeba się przesunąć całym ciałem, by przeciwnik wpadł na obrońcę. Mogło to wynikać ze zmęczenia niektórych graczy. Klasycznym przykładem był Michał Jurecki. Włożył bardzo dużo energii w atak, nie zawsze starczało sił na defensywę. Hansen wypracowywał przewagę, pozostali mu pomagali i robiło się miejsce dla Norwegów. To był klucz.
Czy za porażkę można winić też bramkarzy, którzy bronili na bardzo niskiej skuteczności?
- Oni grali słabo, ale nie był to nasz największy problem, bo norwescy bramkarze też mieli bardzo niski procent obron. Nie było więc dużej różnicy w działaniach zawodników z tej pozycji w obu drużynach.
Gdzie były widoczne największe różnice?
- Norwegowie lepiej biegali, szczególnie w drugiej połowie, gdy mecz wychodził w decydującą fazę. Wznawiali grę po bramkach, czym zaskakiwali naszych. Polacy często nie zdążyli się zorganizować. Norwegowie byli świetnie przygotowani motorycznie. Odnosiło się wrażenie, że wraz z upływem czasu ich rytm gry ciągle był taki sam. Utrzymywali go i sprawiało nam to kłopoty, również przy presji z drugiej linii. Pięciu rozgrywających naszych rywali rzuciło bramki z daleka. Na pewno nie przegraliśmy ze słabeuszem, tylko z bardzo dobrze zorganizowanym zespołem.
Czy Norwegia może zostać czarnym koniem EHF Euro 2016?
- Już przed mistrzostwami mówiłem, że mogą sprawić niespodziankę. Opierałem to po dobrych występach Norwegów w Golden League. Norwegia, Francja i Dania zorganizowały cykl takich turniejów, w którym na przemian zapraszali czwarty zespół. Przed startem EHF Euro 2016 był to Katar, wcześniej Islandia, czy Chorwacja Norwegowie toczyli tam wyrównane boje z najlepszymi. Czasem wygrywali, czasem nie, ale nabrali doświadczenia i pewności siebie. Zdawałem sobie z tego sprawę, choć może nie przypuszczałem, że ich wyniki będą aż tak dobre.
Na tych mistrzostwach mamy niewiele kontrataków, a gdy one już są możemy mieć sporo zastrzeżeń do skuteczności. Z czego to wynika?
- Od pewnego momentu gramy do przodu tylko wtedy, gdy szybko biegnie skrzydłowy, który kończy akcję. Brakuje nam organizacji gry w szybkim ataku w drugie i w trzecie tempo. Może kilka słów wyjaśnień. Szybki atak w pierwsze tempo, to jedno-dwa podania. W drugie 3-4 podania, a w trzecie pojawiają się elementy ataku pozycyjnego. Przykład takiej gry widzieliśmy w reprezentacji Norwegii. Potrafili rzucać przed tym, jak nasi zawodnicy organizowali się w defensywie. Ataki na drugie i trzecie tempo są do wypracowania, ale nie robi się tego z dnia na dzień. Trzeba to wytrenować i mieć odpowiednich graczy, by realizować w trakcie meczu.
W poniedziałek gramy z Białorusią, która na tym etapie rozgrywek ma 0 punktów. Czy możemy spodziewać się łatwego spotkania?
- Białorusini walczyli z Norwegami, na pięć minut przed końcem był remis i nieznacznie przegrali. To zespół, który jedyną sromotną porażkę poniósł z Francją, pozostałe zespoły długo z nią walczyły. Ja bym więc na nich patrzył przez pryzmat spotkań grupowych, bo Francuzi na tym etapie grają niesamowicie, o czym przekonali się też Chorwaci.
Jakie cechy ma zespół białoruski?
- Oni na pewno są bardziej kompletni, niż podczas poprzednich turniejów. Wówczas w ich kadrze był przede wszystkim Rutenka, który musiał sam do siebie podać, rzucić i obronić. W tej chwili w dobrej formie jest Puchowski, który zdobywa dużo bramek grając na środku rozegrania. Do tego jest znany z Pogoni Szczecin Szyłowicz, nieźle gra prawoskrzydłowy Baranow, a niespodzianką jest bramkarz Sołdatienko. To objawienie, bo przyjechał na mistrzostwa jako nikomu nie znany rezerwowy.
Polacy muszą ten mecz wygrać, Białorusini mogą.
- Oni zdają sobie z tego sprawę. Polacy przystąpią do meczu mocno zdenerwowani i to normalne, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że nie możemy sobie pozwolić na żadną wpadkę. Myśląc o półfinale trzeba wygrać dwa mecze. Białorusini wygrywając z Islandią w fazie grupowej wykonali zadanie w dwustu procentach i nie mają nic do stracenia. Każdy kolejny mecz, to z ich strony wielki sukces. Wszyscy myślą, że Białoruś jest słaba, ale trzeba na to patrzeć inaczej. To nie jest drużyna ze światowej elity, ale groźny rywal. Presja powoduje nerwowe poczynania.
Na zakończenie zagramy z Chorwacją. Przez lata mecz z tą reprezentacją były dla Polaków sporym wyzwaniem, jednak teraz Chorwaci nie mają już szans na awans do półfinału. Czy należy się obawiać tego rywala?
- W reprezentacji Chorwacji nastąpiła zmiana trenera. On powołał nowych zwodników, w tym całą grupę nowych bocznych rozgrywających. Jest też nowy kołowy. Następuje zmiana generacji. Chorwaci są w trakcie szukania nowej tożsamości. Nie ma Balicia, czy Voriego. Na środku został fenomenalny Duvnjak, jest też Kopljar. Młodzi zawodnicy chcą udowodnić swoją przydatność. Klub z Zagrzebia bardzo dobrze wyszukuje i wychowuje całą masę utalentowanych szczypiornistów, którzy później trafiają do innych klubów europejskich. Podczas tych mistrzostw na meczu z Francją było widać, że przez moment gra zmienników wyglądała dobrze, ale w zderzeniu z dobrymi Francuzami przyniosło to smutny efekt. Będą groźnym rywalem, bo potrafią grać w ustawieniu defensywnym 3:2:1. Ono może sparaliżować grę drugiej linii, jednak ułatwia pracę obrotowemu. To jednak zdezorganizowało ataki wielu czołowych ekip. Polakom zawsze gra się przeciwko chorwackiej obronie.
Gramy u siebie. Czy w kluczowym momencie turnieju może to być przeważające?
- Polscy zawodnicy niezwykle emocjonalnie podchodzą do meczów. Wkładają w nie ogromny wysiłek energetyczny. Gra w piłce ręcznej jest oparta na rozgrywających i wysiłek Bieleckiego, Jureckiego oraz Lijewskiego jest bardzo duży. Nie ujmuję niczego pozostałym zawodnikom, ale to ta trójka ma najczęściej piłkę. W meczu z Norwegią można było u nich zaobserwować oznaki zmęczenia. Teraz grają co dwa dni i muszą być dobrze przygotowani. Nie wiemy też jak wyglądają urazy, na pewno wieczorem to wszystko wychodzi. Możemy mówić o Białorusi, o Chorwacji, ale trzeba się przede wszystkim zastanowić nad tym, w jakim stanie są nasi zawodnicy.
Rozmawiał Michał Gałęzewski
Wojciech Nowiński: Wszyscy myślą, że Białoruś jest słaba, ale trzeba na to patrzeć inaczej
Były trener, a obecnie komentator i ekspert Wojciech Nowiński przeanalizował szczegółowo sytuację, w jakiej znajdują się Biało-Czerwoni. W poniedziałek i w środę czekają nas kolejne dwa mecze naa EHF Euro 2016.
Źródło artykułu: