Związek Piłki Ręcznej w Polsce w tym tygodniu ogłosi konkurs na nowego selekcjonera drużyny narodowej. - Trzeba postawić na szkoleniowca z dobrymi emocjami, dobrą energią. Nie ma sensu szukać po świecie kogoś, kogo mamy blisko - przyznaje Wenta.
Jak były selekcjoner ocenia występ Biało-Czerwonych na mistrzostwach Europy? - Możliwe, że siódme miejsce oddaje naszą pozycję w piłce ręcznej. Mecz z Francją przyćmił statystyki z poprzednich spotkań. Nadmuchano apetyty każdego z nas, mój też. Tymczasem już porażka Francuzów z Norwegami powinna być dla nas ostrzeżeniem - przyznaje. - Nie byłem blisko zespołu i nie wiem, co się działo, co zostało powiedziane. Sami zawodnicy przyznawali jednak, że były jakieś problemy z komunikacją; coś powinno się odbywać inaczej.
Europoseł zbyt dużo o ME mówić jednak nie chce. - Patrzmy raczej na to, co czeka nas niebawem - podkreśla. - Za chwilę mamy eliminacje olimpijskie, kwalifikacje mistrzostw świata, następnie sam turniej olimpijski. Później zaczną się schody. Sławek Szmal czy Bartek Jurecki mają wielkie zasługi, ale ich zegar tyka. Trzeba zacząć przygotowywać następców. I szukać tych rodzynków, którzy też chcą być bohaterami.
Kto powinien poprowadzić drużynę narodową w tych trudnych czasach? - Mamy w kraju grupę młodych trenerów, którzy byli w różnych klubach europejskich. Sporo wygrali, mają praktyczną wiedzę i teraz przechodzą na drugą stroną barykady. Nie szukajmy daleko. Patrzmy na tych, których mamy tutaj - podkreśla Wenta. - Przecież ja też dopiero zaczynałem pracować w Niemczech z dziećmi, prowadziłem drugą drużynę Flensburga, a jednak mi zaufano. Teraz też trzeba ponieść ryzyko. Postawmy na trenera z Polski.
Kto nowym trenerem polskiej kadry?