Opolanie przegrali co prawda z faworyzowanym rywalem 22:27, ponosząc drugą porażkę w roli gospodarza w obecnym sezonie, lecz przez długi czas stawiali puławianom trudne warunki. Wraz z biegiem czasu coraz mocniej dawała im się jednak we znaki krótka ławka rezerwowych.
- Zabrakło nam sił, ale tak to jest, kiedy gra się przez cały mecz trzema rozgrywającymi i kołowym na środku. Myślę, że właśnie stąd wzięły się niedokładne podania, niewymuszone błędy i, przede wszystkim, przestrzelone sytuacje stuprocentowe. Grając tak okrojonym składem i z tak mocnym rywalem można jednak powiedzieć, iż pokazaliśmy się z dobrej strony - skomentował Wojciech Trojanowski.
Do wznowienia ligowych zmagań szczypiorniści Gwardii przystąpili po rozegraniu zaledwie jednego sparingu (30 stycznia - 38:26 z Olimpem Grodków). Pozostałe zaplanowane gry kontrolne z udziałem opolan nie doszły do skutku, ponieważ zawodnicy odmówili wzięcia w nich udziału ze względu na brak otrzymywania regularnych wypłat.
- Każdy mecz jest inny niż trening. Udział w sparingu wymusza na nas pewne boiskowe zachowania i wiadomo, że każdy podchodzi do niego inaczej niż do gierek treningowych. Trudno przewidzieć, jakbyśmy się spisali po rozegraniu większej liczby meczów kontrolnych, ale łatwiej, ze względu na klasę Azotów, raczej na pewno by nam nie było - powiedział prawoskrzydłowy ekipy z Opola.
W minioną sobotę gwardziści po raz pierwszy wystąpili jako gospodarz poza halą przy ulicy Kowalskiej. Do końca sezonu zespół będzie trenować i toczyć boje albo w pobliskich Komprachcicach, albo w hali Politechniki Opolskiej.
- Przed pojedynkiem z Azotami trenowaliśmy trzy raz w Komprachcicach i raz w obiekcie Politechniki. Powoli się przyzwyczajamy do nowych warunków, a dzięki kibicom czuliśmy się jak u siebie. Przez cały mecz nas dopingowali, za co serdecznie dziękujemy, i na pewno nie zabraknie ich wsparcia również w kolejnych spotkaniach. Gdziekolwiek by nam nie przyszło występować, będziemy dawać z siebie wszystko - podsumował Trojanowski.