Przegrane 26:31 z Celje Pivovarną Lasko oraz 24:26 z THW Kiel mocno skomplikowały szanse Orlen Wisły Płock związane z przedłużeniem nadziei na udział w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Po każdym z tych spotkań polska drużyna mogła sobie pluć w brodę - za pierwszym razem z powodu bardzo słabego występu, za drugim ze względu na niewykorzystanie ogromnej okazji na odniesienie sukcesu w Niemczech.
- Była to dla nas dobra lekcja. Zagraliśmy z sercem i zaangażowaniem, udawało nam się oszukiwać obronę gospodarzy. Zabrakło jedynie cierpliwości - tłumaczył po meczu z THW Marcin Wichary, bramkarz płockiego zespołu.
Podopieczni Manolo Cadenasa już we wspomnianych pojedynkach musieli sobie radzić bez Bartosza Konitza. Do takiej sytuacji muszą przywyknąć na długi czas, ponieważ dla rozgrywającego sezon już się zakończył. Odnowiła mu się kontuzja barku, co poskutkowało koniecznością poddania się operacji i odpoczynku od uprawiania sportu przez co najmniej cztery miesiące.
Przed starciem z THW Kiel urazu nabawił się również inny z rozgrywających Orlen Wisły, Hiszpan Angel Montoro. Te dwie absencje nie zmieniają jednak roli płockiej ekipy w bojach toczonych na krajowym podwórku. Po rozegraniu 18. kolejek PGNiG Superligi może się ona pochwalić bilansem 16 zwycięstw, 1 remisu i 1 porażki, co sytuuje ją na 2. miejscu w tabeli.
Sobotni rywal drużyny z Płocka, pomimo pełnienia roli beniaminka i licznych zawirowań dookoła klubu, nie jest jednak w rozgrywkach ligowych "chłopcem do bicia". Gwardia już wielokrotnie uprzykrzyła życie bardziej utytułowanym rywalom, co pozwoliło jej dotychczas zgromadzić 15 "oczek". Taki dorobek na chwilę obecną gwarantuje opolanom udział w fazie play-off (8. miejsce).
W ostatniej serii spotkań zespół prowadzony przez Rafała Kuptela odniósł pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w sezonie, pokonując 30:20 Śląsk Wrocław. - Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć, że Śląsk, ze względu na problemy kadrowe, nie był wymagającym przeciwnikiem. Zdobyliśmy jednak niezwykle ważne punkty w kontekście walki o miejsce w ósemce. My też mieliśmy ostatnio swoje problemy i takie zwycięstwo dużo daje - podsumowywał szkoleniowiec Gwardii.
Do zakończenia sezonu regularnego pozostały gwardzistom cztery mecze. Ich skrzydłowy Wojciech Trojanowski zdaje sobie jednak sprawę, że w konfrontacji z Orlen Wisłą o punkty będzie najtrudniej. - W spotkaniu z płocczanami spróbujemy poćwiczyć schematy. Nie wyjdziemy, żeby po prostu przegrać. Gdzieś w głowach mamy już jednak mecz w Mielcu. Jeżeli uda się tam wygrać, zrobimy duży krok w kierunku utrzymania. Później czeka nas rywalizacja z Zagłębiem Lubin, która może decydować o naszym "być albo nie być" w "ósemce" - zaznaczał 28-letni zawodnik.
Poczynania Gwardii przeciwko jednemu z klubowych potentatów polskiej piłki ręcznej ponownie będzie śledzić z trybun zaledwie około 300 osób (maksymalna pojemność hali w Komprachcicach). Charakterni opolanie będą przede wszystkim chcieli zmazać słabe wrażenie, jakie pozostawili sobie po październikowym występie w Płocku. Stuprocentowym faworytem do zakończenia starcia z pełną pulą będą jednak ich przeciwnicy.
Gwardia Opole - Orlen Wisła Płock/ 20.02 (sobota), godz. 17:00, hala OSiR w Komprachcicach
Zobacz wideo: Kuriozalna sytuacja podczas sparingu w Hiszpanii. Wiatr niemal zdmuchnął bramkę z boiska