Rezultat niedzielnej potyczki nie mógł już wpłynąć na zmianę miejsca w tabeli kieleckiej siódemki na zakończenie zmagań grupowych. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa przeciwko węgierskiej drużynie rywalizowali o prestiż i komplet zwycięstw we własnej hali. - U siebie chcemy wygrać każdy mecz, obojętnie jaka jest stawka - podkreśla Michał Jurecki.
Od początku spotkanie nie układało się jednak po myśli mistrzów Polski, którzy niezwykle długo nie potrafili złapać właściwego rytmu. - Od początku meczu nasze głowy były gdzieś indziej. W szatni padło kilka ostrych słów i powiedzieliśmy sobie, że musimy ten mecz wygrać i pokazać swój charakter. Dopiero od ok. 45. minuty zaczęliśmy grać w obronie tak jak powinniśmy, czyli bardzo agresywnie i to przyniosło rezultat - twierdzi rozgrywający.
Szczypiorniści Vive Tauronu doprowadzili to niezwykle emocjonującej końcówki, w której potrafili przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. - Naprawdę po nie najlepszym meczu z naszej strony potrafiliśmy ambicją i walką do końca wygrać. Istotne jest także to, że nasza hala jest jak dotąd niezdobyta w tym sezonie - zaznacza Tomasz Strząbała, drugi trener żółto-biało-niebieskich.
"Nasza Dzidzia najlepsza w świecie jest, najlepsza w świecie jest!"