Mistrzowie Polski mogli sobie pozwolić na komfort dania odpoczynku praktycznie wszystkim uczestnikom olimpijskich kwalifikacji, ponieważ pierwsze spotkanie 1/4 finału Pucharu Polski zakończyło się ich triumfem 41:17. Dlatego też do Opola przyjechało jedynie 10 zawodników Vive Tauronu. Zademonstrowali jednak oni należyte zaangażowanie i wygrali 28:21.
- Sprawa awansu była rozstrzygnięta już po pierwszym meczu. Chcieliśmy po prostu zagrać dobre zawody i wrócić do rytmu po przerwie świątecznej. Momentami spisywaliśmy się korzystnie, ale nie potrafiliśmy postawić "kropki nad i". W drugiej połowie wyszliśmy nawet na prowadzenie (17:16 - red.), lecz popełniliśmy zbyt dużo błędów - skomentował Sebastian Rumniak, rozgrywający opolan.
W pierwszej połowie kwietnia gwardziści nie trenowali w komplecie. Ich szkoleniowiec Rafał Kuptel spędził kilka dni z reprezentacją Polski juniorów, z którą wywalczył awans do młodzieżowych mistrzostw Europy. Ponadto w reprezentacji Polski B występowali Kamil Mokrzki i Antoni Łangowski.
- Ich absencje nie miały wielkiego wpływu na naszą postawę. Zagrań taktycznych nie zapomina się bowiem z dnia na dzień. Naszym problemem w starciu z Vive Tauronem okazała się głowa. Jeśli będziemy popełniać podobne błędy, to każdy kolejny pojedynek może się dla nas źle skończyć. Przed nami teraz pięć ligowych spotkań o życie - spuentował gracz Gwardii.
Opolanie wracają do zmagań w PGNiG Superlidze w sobotę, kiedy zmierzą się na wyjeździe, w ramach fazy play-out, ze Śląskiem Wrocław (godz. 18:00).
Zobacz wideo: Ruch chce włączyć się do walki o Europejskie Puchary
{"id":"","title":""}