Orlen Wisła - Azoty: Kopia z jesieni. Wisła znów dała Azotom lekcję

Orlen Wisła Płock wykonała pierwszy krok w kierunku finału mistrzostw Polski. W sobotę podopieczni Manolo Cadenasa pokonali KS Azoty Puławy 35:34, a starcie było wierną kopią jesiennego meczu obu zespołów w Orlen Arenie.

Maciej Wojs
Maciej Wojs
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara

Gdyby nie bramka, zdobyta przez Przemysława Krajewskiego na kilka sekund przed końcową syreną, to wynik sobotniego spotkania byłby identyczny jak we wspomnianym jesiennym pojedynku. Azoty znów zdominowały rywali w pierwszej połowie (tym razem do przerwy było 19:16, a nie 19:14) i ponownie pozwoliły Wiśle odwrócić losy rywalizacji po zmianie stron. Od 48. minuty Nafciarze kontrolowali wynik.

Wcześniej jednak ekipa Ryszarda Skutnika spisywała się nad wyraz skutecznie. Koncert w pierwszej połowie dali rozgrywający - Piotr Masłowski, Michał Kubisztal i Rafał Przybylski zdobyli 13 z 19 bramek całego zespołu, z łatwością przebijając się przez nieszczelną obronę gospodarzy. Co ciekawe, to właśnie zmiana systemu bronienia przez Wisłę (na 5:1) całkowicie załamała grę Azotów po przerwie.

Po trzydziestu minutach puławska ekipa wygrywała 19:16. Gracze Skutnika bardzo dobrze rozpoczęli zawody i już w 7. minucie prowadzili 5:2. Wisła później dogoniła na chwilę rywali, a po golu Jose Guilherme de Toledo miała nawet jedną bramkę zaliczki (9:8). W końcówce pierwszej połowy Azoty odskoczyły jednak Nafciarzom, w pełni korzystając na błędach rywali i interwencjach Wadima Bogdanowa.

Po zmianie stron przyjezdni stracili jednak inicjatywę. Świetną pracę na "jedynce" wykonywał Valentin Ghionea, który nie mylił się też w ofensywie. - Ruszajcie się więcej, zabiegajcie na koło - podpowiadał swoim podopiecznym podczas przerwy na żądanie Skutnik, ale to nie skutkowało. Atak pozycyjny Azotów ograniczył się do podawania piłki na obwodzie i niesygnalizowanych rzutów z nieprzygotowanych pozycji. Wisła natomiast złapała wiatr w żagle.

W 44. minucie po bramce Ghionei Nafciarze wygrywali już 25:24, a cztery minuty później po golu Marko Tarabochii i kolejnym trafieniu Rumuna było 27:25. Swoje "trzy grosze" dorzucił też de Toledo, który wkrótce powiększył przewagę zespołu do stanu 29:25. I pewnie prowadzenie Wisły byłoby wyższe, gdyby nie Bogdanow.

Rosyjski bramkarz do spółki z młodym Bartoszem Kowalczykiem (cztery bramki w pięć minut) dał w końcówce Azotom nadzieję na ponowne odwrócenie losów rywalizacji. W 58. minucie było już tylko 32:33, puławianie w dodatku mieli piłkę, ale sędziowie odebrali im ją, odgwizdując przewinienie w ataku. Wisła dzięki trafieniom de Toledo i Dmitrija Żytnikowa przypieczętowała wkrótce triumf. W niedzielę (godz. 18:00) drugi mecz.

Orlen Wisła Płock - KS Azoty Puławy 35:34 (16:19)

Orlen Wisła: Wichary, Corrales - Kwiatkowski, Daszek 3 (3/4), Racotea 1, Wiśniewski 5, Pusica, Ghionea 8 (5/6), Rocha 4 (0/1), Montoro, Tarabochia 1, de Toledo 10, Żytnikow 3.
Karne: 8/11.
Kary: 4 min.

Azoty: Bogdanow, Zapora - Petrovsky 1, Kuchczyński, Orzechowski 1, Kubisztal 6, Skrabania, Przybylski 5, Grzelak, Masłowski 7 (1/1), Kowalczyk 4, Krajewski 3, Prce 5, Sobol 2 (0/1).
Karne: 1/2.
Kary: 8 min.

Kary: Orlen Wisła - 4 min. (Racotea, Pusica - po 2 min.); Azoty - 8 min. (Petrovsky - 4 min.; Kuchczyński, Orzechowski - po 2 min.).
Czerwona kartka: Sobol w 42. minucie (faul).

Sędziowali: Paweł Kaszubski oraz Piotr Wojdyr (Gdańsk).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×