W PGNiG Superlidze Kobiet trwa w najlepsze walka o medale. Trzeba przyznać, że coraz ciekawsza jest także rozgrywka o utrzymanie. Przed rozpoczęciem fazy play-out wydawało się, że Olimpia-Beskid Nowy Sącz i KPR Ruch Chorzów bez kłopotu, szybko zapewnią sobie utrzymanie, zaś KPR Jelenia Góra i UKS PCM Kościerzyna stoczą walkę o miejsce gwarantujące "drugą szansę" w postaci barażu.
O ile Olimpia może być już pewna pozostania w elicie, o tyle zawodniczki Ruchu skomplikowały sobie sytuację na własne życzenie. Przegrały w Nowym Sączu, a ostatnio także na własnym parkiecie z drużyną z Jeleniej Góry. - Szkoda tego meczu, bo uważam, że rozpoczęłyśmy go bardzo dobrze. Potem sytuacja się odwróciła, to my musiałyśmy gonić wynik. To mogło się udać, ale brakowało zimnej krwi, opanowania - ocenia trener Niebieskich, Krystyna Wasiuk.
Teraz przed jej zespołem trudny wyjazdowy pojedynek z UKS PCM, a następnie bój na własnym parkiecie z Olimpią. - Czeka nas nerwówka do końca. Mogłyśmy postawić "kropkę nad i", zapewnić sobie spokój. Teraz to mecz w Kościerzynie będzie mieć duże znaczenie. Potrzebujemy dwóch punktów jak tlenu. Całe szczęście, że wciąż mamy zapas czterech punktów przewagi - szuka pozytywów Wasiuk.
Szkoleniowiec zespołu ze Śląska po ostatniej kolejce narzekała głównie na kłopoty na rozegraniu. - Nie czarujmy się - zabrakło udanych interwencji w bramce i rzutów z drugiej linii. Lidka Żakowska została wyłączona z gry, Aga Benducka kompletnie zniknęła. Magda Drażyk nie dysponuje jeszcze dobrym rzutem. Z kolei Zuza Ważna ciągle dochodzi do formy. Poza tym brakowało jej koncentracji, zbyt często oddawała nieprzygotowane rzuty, nawet nie patrząc gdzie jest bramkarka.