MOSiR uratował remis w meczu z SPR-em, Paweł Lysy bocheńskim kołem ratunkowym

WP SportoweFakty / Joanna Dobranowska
WP SportoweFakty / Joanna Dobranowska

Mogli rozegrać spokojne spotkanie, mogli nie popełniać błędów i mogli zwyciężyć. Bocheńscy szczypiorniści zafundowali sobie jednak tradycyjny horror, ale za sprawą atomowego rzutu Pawła Lysego na kilka sekund przed końcem, zdołali uratować remis.

Po kilku pierwszych minutach, tarnowianie patrzyli chyba na tablicę świetlną z niedowierzaniem. Dokładnie w dziewiątej minucie spotkania na wspomnianej tablicy widniał bowiem wynik 8:1. Bochnianie grali jak w transie i zamieniali na bramki nie tylko sytuacje, które sami sobie wypracowywali, ale też korzystali z nieudanych zagrań rywala.

Marcin Janas wykorzystał swą doskonałą znajomość specyfiki tarnowskiej piłki ręcznej, Adrian Najuch nie mylił się z linii siódmego metra, a każdy z pozostałych zawodników także konsekwentnie dokładał swoje "trzy grosze", budując w ten sposób wysokie prowadzenie drużyny gospodarzy.

Ekipa z Solnego Grodu nie była jednak w stanie utrzymać tego wysokiego wyniku, a za sprawą trwającej osiem minut bramkowej absencji, z niezwykle korzystnego rezultatu zrobił się nieco mniej pożądany wynik 8:5 (w 16. minucie). W drugiej części pierwszej połowy wcale nie było lepiej, a podopieczni Ryszarda Tabora musieli pogodzić się z tym, że na przerwę będą schodzić z tylko jedną bramką zapasu (14:13).

ZOBACZ WIDEO Zygfryd Kuchta: oczekujemy medalu piłkarzy ręcznych w Rio

{"id":"","title":""}

- Prowadząc wysoko 8:1 nie możemy tak łatwo tracić seryjnie bramek i prowadzić tylko jedną po połowie. To wynikało z naszej niefrasobliwości i z tego czego nam brakuje w całych rozgrywkach - cierpliwości i wyrafinowanego grania przeciwko rywalowi. Zespół z Tarnowa to zespół doświadczony i szybko to wykorzystał - mówił szkoleniowiec bochnian.

Po zmianie stron początkowo wydawało się, że gracze z Bochni wrócili na odpowiednie tory i odtworzą początek pierwszej połowy. Pięciobramkowe prowadzenie to było jednak maksimum możliwości gospodarzy w tej części konfrontacji. Co więcej, szybko okazało się, że dla tarnowian nie ma rzeczy niemożliwych, a zamiana na bramki niefrasobliwych zagrań bochnian była dla nich prawdziwą przyjemnością. Tę przyjemność najczęściej miał okazję zaznawać Łukasz Szatko, który faktycznie napsuł sporo krwi drużynie z Miasta Soli.

Prawdziwa kumulacja emocji miała jednak miejsce w czasie ostatnich dziesięciu minut meczu. Po doprowadzeniu do remisu, różne rzeczy działy się na parkiecie. Najpierw Adam Janus musiał udać się na ławkę kar (51. min), potem Daniel Dutka wyprowadził Tarnów na prowadzenie (23:24 w 53. min.), a następnie postawiony pod ścianą Mateusz Zubik wyrównał (24:24 w 55. min.). Kolejne dwie akcje to ofensywna tragedia bochnian i szał radości tarnowian (wynik 24:26 w 56. min.), a jeszcze kolejne to wielka walka o przetrwanie gospodarzy i zachowanie szans na korzystny wynik. Wynik 26:27 nie zwiastował jednak niczego dobrego, choć zegar zatrzymał się na 59 minucie i 28 sekundzie... A to przecież kawał czasu w piłce ręcznej...

Dokładnie 32 sekundy wystarczyły na to by Jakub Kowalik zarobił karę dwuminutową, Bartłomiej Jarosz poprosił o czas dla swej ekipy, ale chwilę wcześniej starczyły do tego by Paweł Lysy popisał się atomowym rzutem i przez to stał się prawdziwym bocheńskim kołem ratunkowym dającym upragniony remis w starciu z SPR-em. 
MOSiR Bochnia – SPR Tarnów 27:27 (14:13)

MOSiR: Gut, Węgrzyn – Zubik 6, Lysy 5, Najuch 5, Janas 4, Nowak 3, Bujak 1, Budziosz 1, Janus 1, Imiołek, Spieszny.
Kary: 8 min.
Karne: 4/4.

SPR: Barnaś, Nowak – Szatko 7, Dutka 5, Grzesik 3, Nowak 3, Wajda 3, Karwowski 2, Kowalik 2, Kubisztal 1, Misiewicz 1, Jewuła, Sanek.
Kary: 10 min.
Karne: 0/1.

Widzów: 70.

Sędziowali: Marcin Kret oraz Szymon Świętek (obaj Kraków)

Komentarze (0)