Przypomnijmy, że Polacy do grupy B ze Szwecją, Słowenią, Brazylią, Niemcami oraz Egiptem. Zdaniem Adama Wiśniewskiego, każdy z tych przeciwników jest zdolny postawić duży opór i na zwycięstwo w poszczególnych spotkaniach trzeba będzie solidnie zapracować.
- Do wszystkich meczów należy podejść z szacunkiem. Każdy zespół stanowi zagrożenie, ponieważ w Rio de Janeiro wystąpi 12 czołowych drużyn świata. Sami wiemy, jak trudno jest zakwalifikować się do turnieju olimpijskiego. Słoweńcy oraz Szwedzi, którzy uzyskali promocję w tym samym czasie co my, już podczas mistrzostw Europy pokazali, że stać ich na bardzo dobrą grę. Niemcy, zwycięzcy europejskiego czempionatu, również mają znakomitą, odmłodzoną ekipę. W pojedynkach z tej klasy rywalami o zwycięstwach zwykle decydują końcówki, które dana reprezentacja wygrywa jedną bądź dwoma bramkami. Teoretycznie naszym najsłabszym przeciwnikiem w fazie grupowej jest Egipt - skomentował Wiśniewski.
ZOBACZ WIDEO Vive Tauron Kielce w Final Four!
Biało-Czerwoni rozpoczną jednak zmagania w igrzyskach od starcia z gospodarzem - Brazylią, rywalem bardzo nieobliczalnym. Skrzydłowy zauważył jednak, że taki układ terminarza może okazać się sprzymierzeńcem naszej kadry.
- Wolałbym zagrać z Brazylijczykami drugi lub trzeci mecz, ale z drugiej strony oni też na inaugurację będą odczuwać ciśnienie. Hala na pewno wypełni się po brzegi, więc możliwe, że pod presją publiczności nie sprostają oczekiwaniom, a my to wykorzystamy - dodał 35-letni zawodnik.
Brązowy medalista Mistrzostw Świata 2015 przypomniał również, że turniej olimpijski rządzi się swoimi prawami. Najważniejsze rozstrzygnięcia nie zapadają w nim zazwyczaj już w grupie.
- Na igrzyskach liczy się tylko to, by ukończyć zmagania grupowe w czołowej "czwórce" i wygrać ćwierćfinał, bo dopiero w nim toczy się gra o wszystko. W przypadku niepowodzenia w 1/4 finału, marzenia o medalu odjeżdżają, a fakt ukończenia grupy na 1. miejscu staje się nieistotny - podsumował Wiśniewski.