W zawodniczkach Pogoni Baltica Szczecin od samego początku drugiego spotkania finałowego o mistrzostwo Polski kobiet w piłce ręcznej buzowała złość, ale i wielka determinacja. Już po kilku minutach wypracowały przewagę nad obrońcą trofeum. - Jestem szczęśliwa, że każda zawodniczka, która wchodziła z ławki, wnosiła coś pozytywnego. Lublinianki, moim zdaniem, były zdezorientowane, nie wiedziały, co się dzieje. Każda z nas robiła swoje, dokładała bramki. Rywalki nie miały na nas recepty - oceniła niedzielną konfrontację Aleksandra Zimny.
Przyjezdne próbowały jednak podjąć ryzyko. Już w 42. minucie wyszły do bardzo wysokiego krycia Hanny Jaszczuk (okolice środkowej linii parkietu). Momentami grały nawet w obronie 4:2. Ostatecznie nic nie pomogło i przegrały aż 29:17. - My się skupiłyśmy na sobie. Starałyśmy się rozwiązywać akcje najlepiej, jak potrafimy i oczywiście zdobywać bramki. Nie przykładałyśmy większej uwagi do obrony, którą grał MKS Selgros Lublin - stwierdziła rozgrywająca szczecinianek.
MVP meczu została wybrana Karolina Kochaniak, choć i wielki wkład miała także Adrianna Płaczek. Rozgrywająca weszła w ważnym momencie i pociągnęła wynik. Zimny z tej właśnie nominacji nie kryła swojej radości. - Jestem bardzo szczęśliwa z tego, że to właśnie Karolina Kochaniak dostała tę nagrodę. Mniej czasu spędzała na parkiecie. Teraz zagrała dłużej i pokazała to, co potrafi. Jestem z niej bardzo dumna - chwaliła rówieśniczkę z drużyny.
Pogoń Baltica najbliższy weekend spędzi już na Lubelszczyźnie. W hali Globus odbędą się dwa kolejne finałowe starcia. Końcowy rezultat trudno przewidzieć. - Sądzę, że wynik drugiego spotkania pokazał, że my też jesteśmy silne. Staramy skupić się na sobie. Wydaje mi się, że walka będzie zacięta. My nie zamierzamy kalkulować. Wyjdziemy na boisko i będziemy walczyć - zapowiedziała na koniec Zimny.
ZOBACZ WIDEO Andżelika Kerber przywiozła puchar z Australian Open do Puszczykowa (źródło TVP)
{"id":"","title":""}