Puchar Polski - Śnięta wojna. Vive Tauron Kielce jak z innej ligi

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

To nie był teatr marzeń. Vive Tauron Kielce pokonał w hali warszawskiego Torwaru Orlen Wisłę Płock (33:26) i po raz ósmy z rzędu zdobył Puchar Polski.

W Kielcach zmieniają się zawodnicy i trenerzy. Zmienia się nawet nazwa klubu. Stałą pozostaje jedno - Puchar Polski jest areną kieleckiej dominacji. Kiedy w 2009 roku Vive Bogdana Wenty ogrywało we Włocławku Zagłębie Lubin, bramki dla zwycięzców zdobywali Michał Stankiewicz, Henrik Knudsen oraz Paweł Piwko. Żadnego w klubie już nie ma. A drużyna w PP wciąż wygrywa i wygrywa.

Tym razem miało być inaczej. - To tylko jeden mecz - powtarzali na każdym kroku płocczanie. A w pojedynczym spotkaniu Dawid może pokonać Goliata. Ich sny się jednak nie spełniły. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa w niedzielę wyglądali jak drużyna z innej ligi. Tryby w maszynie zazębiały się perfekcyjnie. Mistrzowie Polski już po kwadransie mieli 5 goli przewagi nad rywalem. Później było ich jeszcze więcej.

Wielki mecz grał Michał Jurecki, który raz za razem bombardował bramkę Rodrigo Corralesa. Hiszpan zatrzymał go dopiero w 11. minucie, była to sytuacja sam na sam. Tą interwencją mógł napędzić kolegów z pola, odmienić bieg meczu. Nic takiego się nie stało. Bramkarze Orlen Wisły do końca pierwszej połowy odbili jeszcze tylko 2 rzuty. Rywale nie mieli litości.

ZOBACZ WIDEO Paweł Jóźwiak zachwycony po gali FEN 12: Była moc!

W grze Vive Tauronu pojawiało się coraz więcej swobody. Kielczanie starali się grać efektownie, na granicy błędu. Momentami wychodziło im wszystko. Po akcji z 12. minuty - Jurecki podał piłkę za plecami do Mateusza Jachlewskiego, ten zagrał wzdłuż linii bramkowej w kierunku Tobias Reichmann, a Niemiec trafił do siatki - płocczanie mogli tylko z uznaniem pokiwać głowami.

Finał PP miał być benefisem dla trenera Orlen Wisły Manolo Cadenasa. Hiszpan po swoim ostatnim meczu w roli szkoleniowca płockiego klubu schodził jednak do szatni ze spuszczoną głową. Jego podopieczni rzuconą przed kielczan rękawicę podnieśli na moment, by zaraz ją z rąk wypuścić. Hiszpan 3-letnią pracę w Polsce zakończył bez trofeum.

Sportowa rzeczywistość nie zawsze idzie w parze z logiką - czasem zdarza się, że słabszy silniejszego ogrywa. Tym razem aberracji nie było. Płocki zamach na potęgę zakończył się niepowodzeniem. Święta wojna okazała się wojną śniętą, choć ambicji nie można było odmówić ani kibicom, ani zawodnikom. Płocczanie szarpali, szukali swojej szansy. Rywal był jednak spokojny i wyrachowany. Światełko w tunelu nie rozbłysło.

Kibic niekielecki trybuny mógł opuszczać rozczarowany. Emocji - o dziwo - więcej przyniosły nawet półfinały. Przeciętny fan piłki ręcznej koniec końców powinien się jednak cieszyć. Niedzielny mecz pokazał, że Vive kilka dni przed turniejem Final Four Ligi Mistrzów jest w gazie. A tam czeka już na nich Paris Saint-Germain HB.

Vive Tauron Kielce - Orlen Wisła Płock 33:26 (19:12)

Vive: Szmal, Sego - Reichmann 1, Jachlewski 1, Strlek 5, Cupić 3, Kus, Aguinagalde 1, Jurecki 8, Tkaczyk 1, Chrapkowski, Bielecki 6, Lijewski 3, Paczkowski 1, Zorman 3.
Karne: 0/1.
Kary: 16 min.

Wisła: Corrales, Wichary - Daszek, Wiśniewski 2, Ghionea 4/2, Kwiatkowski, Rocha 4, Racotea 4, Pusica, Montoro, Tarabochia 1, Toledo 3, Żytnikow 8.
Karne: 2/3.
Kary: 12 min.

Kary: Vive - 18 min. (Chrapkowski, Kus - 6 min., Jachlewski, Tkaczyk, Dujszebajew - 2 min.) oraz Wisła - 12 min. (Racotea, Pusica, Ghionea - 4 min.)
Widzów: 4800.
Sędziowie: K. Bąk, K. Ciesielski (Zielona Góra).

Źródło artykułu: