Małgorzata Sadowska po raz pierwszy od momentu kiedy podpisała kontrakt z SPR Asseco BS Lublin, rozegrała niemalże całe spotkanie między słupkami lubelskiego zespołu. Powodem tego jest kontuzja kolana drugiej bramkarki mistrzyń Polski, Magdaleny Chemicz. - Na pewno przypomniały mi się czasy, kiedy to w Gdańsku broniłam od pierwszej do ostatniej minuty. Myślę, że ten występ zaliczę do udanych. Cieszę się bardzo, że kiedy Magda doznała kontuzji mogłam ją zastąpić między słupkami. Mam nadzieję, że odbyło się to bez straty dla zespołu - powiedziała po spotkaniu popularna "Ryba".
Naprzeciwko lubelskiej bramkarki zagrały Jewgienija Knoroz oraz Patrycja Mikszto, które jeszcze nie tak dawno występowały razem z Sadowska w gdańskim AZS-ie. - Wspomnienia z występów w Gdańsku wracają i będą jeszcze wracać długo. Jednak od niedawna gram z DABLEX-em na bluzie. W moim starym klubie nie chciano od tej firmy pieniędzy, więc sponsor przyjechał tutaj. Jest to kolejny dowód, że w Gdańsku nikt nas tak naprawdę nie chciał. Byłyśmy problemem dla niektórych osób.
Szkoleniowiec reprezentacji Polski piłkarek ręcznych, Krzysztof Przybylski powołał na turniej w Czechach Małgorzatę Sadowską. - Oczywiście na kadrę pojadę. Kontuzja odniesiona w meczu eliminacyjnym do mistrzostw Europy w Portugalii nie pozwoliła mi na występy podczas turnieju w Dąbrowie Górniczej. Musiałam przejść zabieg i później wrócić do treningów. Cieszę się, że trener o mnie nie zapomniał.
W Lublinie nadal jest głośno o przegranym sobotnim, spotkaniu z Byasenem HE Trondheim. - Szansa na awans była duża tym bardziej boli porażka. Dziewczyny, trener i prezes bardzo mocno to przeżyli, ale życie toczy się dalej i musimy się szybko pozbierać. Przed nami kolejne wyzwania - zakończyła Sadowska.