WP SportoweFakty: Podczas igrzysk wrócił pan na dobre do gry. Te pięć spotkań pozwoliło nabrać pewności siebie?
Mariusz Jurkiewicz: Tak, teraz dobrze odnajduję się już na parkiecie. Cieszy, że wróciłem do gry w warunkach pełnej rywalizacji. To inny poziom niż wcześniejsze sparingi. Na igrzyskach dość dobrze czułem się zarówno w trakcie meczów, jak i w całej otoczce towarzyszącej spotkaniu. To bardzo pozytywne.
Z każdym meczem widać było progres w pana grze. Ujrzymy w tym sezonie Mariusza Jurkiewicza jak za najlepszych lat?
- Do optymalnej formy potrzeba jeszcze wiele czasu, pracy i szczęścia. Mam tylko nadzieję, że moja forma zdrowotna się utrzyma i będę mógł budować dyspozycję sportową krok po kroku, z meczu na mecz. Gdybym jednak się o to bał, nie wychodziłbym na parkiet.
W Rio zawodnicy po raz pierwszy spotkali się z nowymi zasadami zaproponowanymi przez IHF. Jak je pan ocenia?
- Najbardziej znaczącą reformą jest ta dotycząca bramkarza. Teraz każdy może zmienić się z nim bez zakładania specjalnej koszulki. To spowodowało, że w grze wielu drużyn widzieliśmy duże zmiany taktyczne. Więcej okazji do rzutów mają także bramkarze. Oprócz tego przepis stanowiący o zasadach pomocy medycznej i przymusowym odpoczynku w wypadku interwencji medyków sprawił, że trzeba było dużo sprawniej zbierać się po akcji i wstrzymywać pomoc fizjoterapeutów. Wydaje mi się, że zmiany na plus. I dla zawodników, i dla kibiców.
Jak zapamięta pan igrzyska?
- Jako wielkie przeżycie. Tego nie da się tego porównać do żadnej innej imprezy. Igrzyska to jest ogromne przedsięwzięcie i wydarzenie. A dla nas to wielki honor. Atmosfera Wioski Olimpijskiej jest niepowtarzalna.
ZOBACZ WIDEO: Takiej walki w powojennej Polsce jeszcze nie było. Głowacki: spełni się moje marzenie
Jeden triumf w Super Globe ma pan już na koncie. Czym ten turniej różni się od pozostałych?
- Różnorodnością zespołów, drużyny będą z każdego kontynentu. Zmierzymy się z odmiennymi stylami gry. Zupełnie inaczej grają zespoły azjatyckie, inaczej afrykańskie czy te z Ameryki Południowej. Mogą być zaskoczeniem. Wiadomo, najbardziej znany jest nam styl europejski.
To turniej dość prestiżowy, ale aby dostać się do finału, gra się tylko trzy mecze. Gdy brałem udział w nim jeszcze wraz z Atletico, system był zupełnie inny - dwie grupy złożone z czterech drużyn. Wówczas rozgrywano o wiele więcej spotkań. Podchodzimy do turnieju ze sporymi nadziejami. Czujemy się wyróżnieni, bo dostać się na tę imprezę jest bardzo trudno.
Po powrocie z Kataru nie będzie czasu na odpoczynek. We wrześniu ruszają zarówno krajowe rozgrywki, jak i Liga Mistrzów. Organizm wytrzyma?
- W tym głowa trenera i sztabu medycznego. Przyjechaliśmy gotowi do gry, ale wiadomo, że na dużym zmęczeniu. Po obowiązkach reprezentacyjnych z marszu wchodzimy w reżim treningów klubowych. Mam nadzieję, że szybko uda się zbudować formę.
W tym sezonie Vive broni tytułu na trzech frontach. Wszyscy będą chcieli pokonać mistrzów.
- Myślę, że nic się nie zmieni w stosunku do poprzednich lat. Walczymy w turniejach, na które chrapkę ma wiele drużyn. Rywalizacja, jak co roku, będzie bardzo wyrównana.
To co się stało w zeszłym sezonie, to już historia. Nie będzie żadnej presji z powodu bronienia tytułu. Skupiamy się tylko i wyłącznie na tym, co mamy do wygrania.
Rozmawiał Maciej Szarek
ZOBACZ WIDEO: 90 Paraolimpijczyków będzie reprezentować Polskę na Igrzyskach w Rio