Szczypiorniści z Legionowa zwyciężyli aż dziesięcioma trafieniami. - To już nawet nie chodzi o liczbę bramek, bo liczą się punkty. To był mecz za trzy "oczka", a do tego wystarczy wygrać nawet mniejszą liczbą trafień - tłumaczy Marek Motyczyński. - To ważny pojedynek, bo po dwóch miesiącach treningów gra się u siebie i jest spora presja na zwycięstwo. Nie wiadomo jednak, jak zawodnicy zareagują po tak długich przygotowaniach.
Zawodnicy z Mazowsza idealnie rozpoczęli pojedynek, bo po kilku minutach prowadzili już 5:1. - Tak sobie założyliśmy, że będziemy grać więcej w obronie. Tak też było, częściej się broniliśmy niż atakowaliśmy pozycyjne i stopniowo budowaliśmy przewagę - zaznacza szkoleniowiec.
W drugiej części spotkania na właściwe tory wrócili jednak "Portowcy" i znacznie obniżyli stratę do gospodarzy. - Zawsze tak się zdarza, nie można grać równo cały czas. Chyba, że ma się wyrównany zespół, a u nas jest drużyna równych chłopaków, ale nie jesteśmy w stanie utrzymać takiego tempa gry przez całe spotkanie - przekonuje trener i kontynuuje: - Trzeba szukać takich momentów, aby zrobić przewagę, czy nawet grać na remisie a potem wygrać w końcówce.
- To dopiero wszystko się zaczyna i nie wiadomo, jak się ułoży. Są drobne kontuzje, a teraz gramy już w środę. Już teraz dwóch graczy ma drobne dolegliwości, zobaczymy, jak to będzie - kończy Motyczyński.
ZOBACZ WIDEO: Tajemnicze przygotowania skoczków narciarskich (źródło TVP)
{"id":"","title":""}