Zapowiadało się na trudną przeprawę. Szczypiorniści Mazura Sierpc nie zamierzali oddać punktów za darmo. Na inaugurację ligi z Nielbą Wągrowiec udowodnili, że nie stoją na straconej pozycji nawet w walce z czołową drużyną rozgrywek.
MKS Wieluń narzucił jednak swój styl i optycznie prezentował się lepiej od początku pojedynku. Brakowały jednak wykończenia, a Mazur odpowiadał trafieniami Adriana Prątnickiego.
Na kłopoty Grzegorz Cieślak. Bramkarz wielunian pojawił się na parkiecie pod koniec pierwszej połowy. Na dobre rozkręcił się w drugiej części. Przed ponad 10 minut był niepokonany, choć sierpczanom w niektórych sytuacjach brakowało szczęścia.
Golkiper MKS-u z każdą akcją prezentował się lepiej. Na 10 minut przed końcem Mazur przegrywał już 13:21 i nie miał widoków na sukces. Iskierkę nadziei zgasił bowiem Cieślak.
Bramkarz zwracał jednak uwagę, że nie tylko on był ojcem zwycięstwa. - Na parkiecie występowało 16 zawodników i każdy z nas coś wniósł, bez względu na doświadczenie w pierwszej lidze - chwalił kolegów Grzegorz Cieślak.
Dla wielunian to pierwsze zwycięstwo na tym poziomie rozrywkowym. MKS w tym sezonie debiutuje w I lidze. Niewiele brakowało, by beniaminek cieszył się ze zwycięstwa już w pierwszej kolejce, gdy niemal przez cały mecz prowadził ze Spójnią Gdynia.
- Mogliśmy już tydzień temu odnieść zwycięstwo, ale zabrakło nam doświadczenia i zimnej głowy w końcówce. Wiadomo, że z każdym kolejnym meczem będziemy budować atmosferę i prezentować się lepiej - zapowiada Cieślak.
Na trybunach pojawiło się blisko 300 sympatyków klubu, którzy przez cały mecz wspierali miejscowych graczy. - Warto walczyć o zwycięstwa dla kibiców, którzy przed 60 minut zdzierali gardło. Grając tak jak z Mazurem Sierpc, możemy rywalizować z większością drużyn na tym poziomie rozgrywkowym. Nikomu łatwo w Wieluniu nie będzie - twierdzi golkiper.
[color=black]ZOBACZ WIDEO: Marek Jóźwiak: Legii potrzeba człowieka z prostym przekazem (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
[/color]