Pojedynek rozpoczął się udanie dla zawodników Marka Motyczyńskiego. W początkowych fragmentach gry wynik oscylował wokół remisu, a dopiero 5 minut przed końcem pierwszej połowy szczypiorniści Orlenu Wisły Płock stworzyli przewagę. - Wiadomo, że dysponują szerszym składem od nas. To miało spore znaczenie. Moim zdaniem Wisła Płock w drugiej połowie wrzuciła piąty, a nawet szósty bieg i stąd taki wynik - zaznacza bramkarz KPR-u Mikołaj Krekora i dodaje: - Zdobyli dużo bramek z kontrataków. W pierwszej części nie mieli tak dużo czystych pozycji i mecz tak się potoczył.
Gospodarze pokazali jednak, że dopóki starczy im sił są gotowi na równorzędną walkę z najsilniejszymi. - Takie momenty też nas budują. Kiedy czuliśmy, że nawiązujemy w miarę równorzędną walkę, to pozytywna energia niosła nas do przodu - tłumaczy zawodnik. - To był nasz atut, którego zabrakło, gdy Płock nam odskoczył. Miało to spore znaczenie.
Sam Krekora przeciwko płocczanom zaliczył udany występ. - Jestem z siebie zadowolony. Było sporo czystych pozycji, ale były też sytuację, w których mogłem zachować się lepiej - wyjaśnia. - Przeciwnik był wymagający. Jako cało drużyna możemy być z siebie zadowoleni. Wiadomo jednak, że porażki nie budują. Musimy z nich wyciągać wnioski.
KPR nie był w stanie sprawić niespodzianki i pokonać bardziej utytułowanego rywala. - Faworyt był tylko jeden. Znamy swoje miejsce w szeregu, ale nie wychodzimy po to, aby się położyć. Nastroje nie będą na pewno radosne, bo jednak przegraliśmy - mówi bramkarz i kończy - To jest duża firma. My idziemy jednak dobrą drogą, rozwijamy się. Oby tak dalej.
ZOBACZ WIDEO: Sam Allardyce: To co zrobiłem było bardzo głupie. Teraz wyjeżdżam na wakacje, muszę to sobie wszystko poukładać