Wyrównany bój stoczyły ze sobą Pogoń Baltica Szczecin z AZS-em Łączpol AWFiS Gdańsk w 6. kolejce PGNiG Superlidze kobiet. Emocje przyniosła głównie pierwsza połowa, w której Akademiczki z Gdańska nawet prowadziły. - Myślę, że w drugiej połowie ta pierwsza jej część też nie wyglądała źle - stwierdziła Karolina Kalska.
O losach tej rywalizacji zdecydowała końcówka. Pogoń Baltica w 50. minucie prowadziła 21:18, by w końcowym rozrachunku osiągnąć aż 9 bramek przewagi (27:18). - Ostatnie 10 minut w naszym wykonaniu nie było dobre, popełniłyśmy dużo błędów. Pogoń to wykorzystała i ma dwa punkty. Wynik zdecydowanie nie oddaje jednak tego, jak przebiegał ten mecz - oznajmiła skrzydłowa AZS-u Łączpol.
Doświadczona szczypiornistka nie ukrywała, że jej drużyna mogła sprawić w Szczecinie niespodziankę. - Mogłyśmy pokusić się tutaj o zwycięstwo albo przynajmniej o jeden punkt. Z meczu na mecz nasza drużyna gra coraz lepiej. W spotkaniu z Zagłębiem też zagrałyśmy dobrze, ale na końcu czegoś nam brakowało. Podobnie było tutaj - oceniła.
Jako powód przegranej podała najczęstsze w takich sytuacjach przyczyny. - Skuteczność, brak siły, dużo błędów - te elementy zdecydowały. Koleżanki z Pogoni nas skontrowały. Dzięki temu zdobyły 27 bramek. Na koniec Kalska zwróciła też uwagę na postawę szczecińskiej bramkarki. - Płaczek zasługuje w tym meczu na duże brawa - dodała.
AZS Łączpol AWFiS następne spotkanie rozegra na własnym parkiecie. Podejmie Energa AZS Koszalin.
ZOBACZ WIDEO Bereszyński: nie baliśmy się Realu