Mistrzowie Polski zwycięstwo przypłacili kontuzją Michała Jureckiego, ale przez kilkanaście minut kieleccy fani mogli też drżeć o Krzysztofa Lijewskiego, który ostatnie minuty meczu spędził siedząc za ławką z lodowym okładem na nodze. Wcześniej zawodnik zwijał się z bólu, a schodząc do szatni kulał. Okazało się jednak, że jego uraz nie jest poważny, a sam szczypiornista zapewnił, że będzie gotowy na występ w ostatnim pojedynku w roku 2016.
- Będę pauzował i odpoczywał dopiero po piątkowym meczu z zespołem z Elbląga. Mam zbity piszczel, to się zdarza bardzo często w meczach piłki ręcznej, więc nie ma co narzekać - powiedział zawodnik.
Oba zespoły zaprezentowały pełen wachlarz umiejętności, ale momentami było dość nerwowo. - Mecz był naprawdę bardzo interesujący, szczególnie dla kibiców, bo myślę, że to było takie nawiązanie do tych starych "świętych wojen" pomiędzy obiema ekipami. Mogło się podobać, bo było kilka fajnych akcji, interwencji bramkarzy i pięknych bramek. Typowy mecz walki, zostawiliśmy dużo serducha. Byliśmy lepsi, zachowaliśmy trochę więcej zimnej głowy w końcówce i możemy się cieszyć z dwóch punktów i tego, że jesteśmy najlepsi w lidze - skomentował rozgrywający.
Nawiązaniem do początków "świętych wojen" były nerwy, przepychanki i dużo wymian zdań między zawodnikami obu drużyn.
- Nie będziemy odsuwać ręki, ani chować się przed jakimiś zaczepkami. Na pewno sami nie staramy się prowokować, chcemy grać twardo, ale fair. Czasami po tych mocniejszych zagraniach komuś może się głowa zagotować i zrobi krok za daleko niż przystoi to zawodowcowi i wtedy hamulce puszczają. Trzeba panować nad emocjami, a w tym spotkaniu kilkakrotnie doszło do sytuacji, do których nie powinno - powiedział Lijewski.
Zawodnik przyznał, że nie może doczekać się już rewanżu w Orlen Arenie.
- Zawsze mecze w Płocku są fajne. Dobrze nam się gra przeciwko żywiołowej publiczności, która zawsze wspiera swoją drużynę. Na pewno pojedziemy tam bardzo zmotywowani, doskonale przygotowani i tylko z jednym celem - by wygrać - zadeklarował rozgrywający.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski w Borussii. Od Lewangłupskiego do Lewangolskiego