Oba pomorskie zespoły w tym sezonie prezentują się zupełnie inaczej. Spójnia to lider, natomiast GKS-owi wiele razy minimalnie czegoś brakowało do sukcesu. Tym razem od pierwszych minut z wysokiego C rozpoczęli gdynianie. Po celnym rzucie Adama Lisiewicza, w 5. minucie prowadzili już 5:1.
W końcu jednak żukowianie wzięli się do odrabiania strat. Skuteczny był Michał Orzechowski, który w ciągu jedenastu minut cztery razy pokonał Mateusza Zimakowskiego. To po jego rzucie GKS doszedł do Spójni na 9:10. Spotkanie rozpoczęło się od nowa.
GKS mozolnie odrabiał straty, jednak gdy drużyna z Żukowa była już tak blisko doprowadzenia do remisu, Spójnia kontrowała. Jeszcze w 28. minucie na tablicy wyników widniał rezultat 15:16. Chwilę później Spójnia rozwiązała jednak sytuację.
Na przełomie I i II połowy Spójnia Gdynia rzuciła osiem bramek, tracąc zaledwie jedną. Dobrze spisywali się Lisiewicz oraz Bogdan Oliferchuk. Gdy dziewięć minut po przerwie było 16:24, każdy inny wynik, niż zwycięstwo przyjezdnych byłby sensacją.
ZOBACZ WIDEO Świetny mecz Piotra Zielińskiego przeciwko Interowi - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
Do takowej jednak nie doszło. Obie drużyny grały bramka za bramkę, a Spójnia kontrolowała sytuację. Ostatecznie mimo wąskiej ławki, zawodnicy z Gdyni wygrali 38:26 i umocnili się na pierwszej pozycji w tabeli. GKS czeka trudna batalia o utrzymanie.
GKS Żukowo - Spójnia Gdynia 26:38 (15:19)
GKS: Plaszczak, Kaczmarek, Muńko - Niedziółka 5, Orzechowski 5, Dzierżawski 3, Babieracki 3, Wiczkowski 3, Adamczyk 2, Batura 2, Kot 2, Marciniak 1 oraz Korbus, Bruy, Czarnecki, Reseman.
Karne: 2/2.
Kary: 10 min. (Dzierżawski, Marciniak - po 4 min., Wiczkowski - 2 min.).
Spójnia: Zimakowski - Oliferchuk 9, Ćwikliński 7, Lisiewicz 6, Brukwicki 6, Kamyszek 4, Matuszak 2, Rychlewski 2, Marszałek 1, Ringwelski 1 oraz P.Pedryc.
Karne: 5/6.
Kary: 10 min. (Kamyszek, Oliferchuk - po 4 min., Wiczkowski - 2 min.).
Sędziowie: Strzelczyk, Kardynał.
Widzów: 150.