Gospodarze mistrzostw przystąpią do turnieju w świetnych humorach. W ostatnim teście pewnie ograli Słoweńców, którzy kandydują do roli czarnego konia mundialu. Dla Trójkolorowych było to drugie zwycięstwo nad zawodnikami Veselina Vujovicia - dwa dni wcześniej wygrali 29:27.
W Montpellier szansę w bramce dostał Vincent Gerard i ze świetnej strony pokazał się przed własną publicznością. Ani na moment nie opuścił posterunku i obronił 11 rzutów. Na wyróżnienie zasłużyli też jego koledzy z formacji obronnej, którzy nie pozwalali Słoweńcom na wiele, zwłaszcza w pierwszych fragmentach meczu. Kontry wykorzystywał m.in. Valentin Porte, na indywidualne akcje decydował się natomiast Nedim Remili i Trójkolorowi już po kilku minutach wyszli na pięciobramkowe prowadzenie.
Po przerwie na parkiet wybiegli m.in. Nikola Karabatić i Timothey N'guessan. Podstawowi gracze nie zmarnowali wysiłku swoich partnerów i dowieźli sukces do końca, choć Nik Henigman i Jure Dolenec dali Słoweńcom iskierkę nadziei na odrobienie strat (25:21). Ostatnie minuty należały jednak do gospodarzy. Po raz kolejny znakomicie zaprezentował się Kentin Mahe. Zawodnik Flensburga rzucił wprawdzie zdecydowanie mniej bramek niż w pierwszym meczu ze Słowenią (wówczas 13 goli), ale jego trafienia w końcówce uspokoiły sytuację na parkiecie.
Towarzysko:
Francja - Słowenia 33:26 (17:13)
Najwięcej bramek: dla Francji - Valentin Porte 5, Kentin Mahe, Nedim Remili - po 4; dla Słowenii - Gasper Marguc 5, Borut Mackovsek 4
ZOBACZ WIDEO Artur Siódmiak: Na mistrzostwach świata nie oczekujmy medali (Żródło: TVP S.A.)