Francja gości wielki turniej. Polacy zrobili to lepiej

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Na trybunie każdy dziennikarz ma przypisane miejsce. Ich dystrybucja zmienia się codziennie, w zależności od układu meczów. A na trybunach warto być, bo atmosfera jest znakomita.

Dwie twarze kibica

Kiedy jedziemy tramwajem w kierunku hali (dziś Francuzi grają z Norwegami), jest spokojnie. Najwyższy wyraz ekspresji to flaga na policzku jednego z pasażerów. Nikt nie dokazuje, nie śpiewa. Wysiadamy i razem z tłumem spokojnie zmierzamy w kierunku wejścia. Nie ma flag, trąbek. Mamy wrażenie, jakby tłum zmierzał do zakładu pracy.

Turniej odbywa się w miejscu nietypowym, to hala wystawowa. Charakterystyczna przestrzeń, surowy szkielet trybun, budki i pomieszczenia sprawiające wrażenie skrajnej tymczasowości.

Francuzi potrafią się jednak bawić. Siadają na miejscach i zaczynają krzyczeć, śpiewać. Doping jest na wszystkich meczach, a kibicuje się zwykle słabszemu. Kiedy Polacy grają z Japończykami, każdy gol rywali wzbudza aplauz, przerywany głośnym skandowaniem: "Japonia, Japonia!".

Największe wrażenie robi jednak "Marsylianka". Kiedy jedenaście tysięcy ludzi na trybunach ryknie: "Aux armes citoyens!" kolana mogą się ugiąć pod największym twardzielem.


Wszystko kończy się na jedzeniu

- Wszystko jest fantastyczne. Ludzie, warunki pracy, internet, jedzenie... - entuzjazmuje się norweski fotoreporter Bjorn Muggerud. - Jedyne, na co mogę narzekać, to światło w hali. Jest dość ciemno, ale chyba Francuzi to lubią. Byłem jednak tylko w Nantes. Koledzy z innych hal mówią, że tam warunki pracy są gorsze.

Kibicami zachwyca się Mathilde. - Na każdym meczu atmosfera jest świetna, ludzie szaleją. U was fani nie byli tacy żywiołowy, poza meczami Polaków na trybunach było spokojnie - przypomina. Chwali za to nasze jedzenie. - Karmiliście świetnie, tu są tylko kanapki i słodkości - śmieje się. I dodaje: - Mieliście też większe biuro prasowe oraz mixed-zone. W Nantes warunki pracy są bardzo surowe, podczas meczów Francuzów do strefy wywiadów trudno wcisnąć szpilkę.

- Turniej jest świetny, na każdym meczu trybuny pękają w szwach. W Rosji to nie do wyobrażenia. U nas na spotkania piłki ręcznej czy siatkówki przychodzą tylko rodziny i przyjaciele zawodników - opowiada Vladimir Ivanow z rosyjskiego "Sport Expressu". - Warunki pracy są standardowe, a internet daje radę.
Mixed-zone podczas meczów gospodarzy przypomina peron na dworcu centralnym Mixed-zone podczas meczów gospodarzy przypomina peron na dworcu centralnym
Polacy robią to lepiej

Z dystansem na organizację turnieju patrzy z kolei Hildwein. - Generalnie jest w porządku. Ochrona, atmosfera, dużo radości. Postawa kibiców to duży sukces - wymienia.

Szybko przechodzi jednak do kontry. - Hala jest słabo oznaczona, nawet w centrum miasta nie ma żadnych znaków wskazujących dojazd. Jedzenie nie jest zbyt dobre, a centrum prasowe małe. Słaba była też ceremonia otwarcia, a to przecież jeden z elementów, na który mocno się patrzy chociażby przy okazji igrzysk olimpijskich - mówi.

On jako dziennikarz "L'Equipe" na wielkich imprezach zjadł zęby. Był na mistrzostwach świata i Europy, obsługiwał igrzyska olimpijskie.

I co do jednego jest przekonany: - Oczywiście, rok temu było zimno, a wyniki sportowe Polski oraz Francji nie zachwyciły. Wasze mistrzostwa Europy były jednak zorganizowane świetnie. Nigdy nie miałem takich warunków pracy; wręcz nie pamiętam elementu, który mi się nie podobał. To była perfekcja. Polacy zrobili wszystko dużo lepiej.

Kamil Kołsut z Nantes

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje
Czy Francja powinna zorganizować IO w 2024 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×