Polska - Japonia. Czołg kontra Suzuki

PAP / PAP/Adam Warżawa
PAP / PAP/Adam Warżawa

Przełamanie i piąte miejsce w grupie - to stawka czwartkowego meczu Polska - Japonia na mistrzostwach świata. Biało-Czerwoni grają z półamatorami. Są faworytem, ale nie murowanym. Początek spotkania o 17:45.

Podopieczni Tałanta Dujszebajewa w Nantes przegrali już trzy mecze: z Norwegią (20:22), Brazylią (24:28) oraz Rosją (20:24). To ostatnie niepowodzenie zamknęło naszej drużynie drogę do 1/8 finału. Rywal był do pokonania, ale zabrakło skuteczności i zimnej głowy. Biało-Czerwoni znów zapłacili frycowe, a na swoim poziomie zagrał tylko bramkarz Adam Malcher.

"Prosimy o wiarę"

Polacy potrzebują wygranej, by zapomnieć. I dać upominek kibicom, dla których ostatnie dni są pasmem bólu. - Prosimy o wiarę. I żeby nikt nas nie skreślał - mówi rozgrywający Tomasz Gębala.

On, podobnie jak ponad połowa kadry, na mistrzostwach świata debiutuje. Nic więc dziwnego, że momenty wyborne przeplata kiepskimi. Potrafi zdobyć fantastyczną bramkę rzutem z dziesiątego metra, by w kolejnej akcji niecelnie podać. To przypadłość zbiorowa, Biało-Czerwoni są nierówni. Mają przebłyski, ale więcej jest błędów. Każde z dotychczasowych spotkań mogliśmy kończyć sukcesem, ale każde przegrywaliśmy.

Japończycy po trzech kolejkach także są bez punktów, ale chociażby na tle Brazylijczyków pokazali się z dobrej strony. To młody, ambitny i pracowity zespół. - Jeśli zagramy na naszym najwyższym poziomie, to jesteśmy w stanie pokonać Polaków - przekonuje bramkarz Masatake Kimura.

ZOBACZ WIDEO Dakar: od La Paz do... Krakowa. Jaki to był rajd? (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Poziom: półamator

Piłka ręczna w Japonii ma status półamatorski. - W lidze występuje dziewięć zespołów. Każdy z nich jest własnością wielkiego koncernu i zawodnicy pracę łączą z graniem. Dla nich to wygodne, bo po zakończeniu kariery wciąż mają zatrudnienie. Przez to nikt też nie wyjdzie jednak ryzykować i szukać szczęścia w Europie - wyjaśnia w rozmowie z WP SportoweFakty trener Ortega.

Hiszpan z zespołem pracuje od roku. W większości to jednak konsultacje na odległość, bo jest też szkoleniowcem duńskiego KIF Kolding. Więcej czasu - aż dwa miesiące - spędził w Japonii latem. Zgrupowanie przed mistrzostwami świata trwało tylko dziesięć dni.

I Ortega stworzył ekipę, której grę ogląda się z przyjemnością. Japończycy są szybcy i sprytni, nigdy się nie zatrzymują. Kiedy jednak przychodzi im bić się z rywalami na pięści, muszą wywiesić białą flagę. Tylko jeden z nich mierzy więcej niż 1,9 metra, sześciu waży poniżej dziewięćdziesięciu kilogramów.

Być jak czołg

Kiedy Japończycy grali z Rosjanami można było mieć wrażenie, że byli jak małe Suzuki, które szybko jeździ i robi dużo hałasu. Sołdat w czołgu w końcu jednak stracił cierpliwość i zaczął strzelać grubymi nabojami. Skończyło się na 39:29. Teraz Polacy - by wygrać pierwszy mecz w Nantes - także muszą przyjechać na parkiet czołgiem.

Dwadzieścia cztery zespoły w mistrzostwach świata występują od 1995 roku. Od tamtego momentu za każdym razem, gdy awansowaliśmy do turnieju głównego, zajmowaliśmy miejsce w "dziesiątce". Teraz będzie gorzej, zagramy o pozycje 17-24. O Puchar Prezydenta. Fajnie byłoby wrócić do kraju chociażby z takim trofeum.

Kamil Kołsut z Nantes

Komentarze (3)
avatar
Jankes_ZG
17.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Akurat Suzuki jest sponsorem Reprezentacji Polski... 
avatar
M70
17.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Japonia gra piekielnie szybko. Czasami akcje po 5 sekund. Jeśli zdążymy wrócił do obrony to powinno być w miarę ok. Ale jeśli będą proste straty i kontry polegniemy. 
avatar
dzi-k-iełek
17.01.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
"Czołg kontra Suzuki"? Czołg? NAPRAWDĘ? Panie Kołsut proponuję połowę dawki...