Michał Jurecki: Stęskniłem się za piłką ręczną. Energia mnie rozsadza

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

- Czuję ogromny głód, rozsadza mnie energia - mówi rozgrywający Vive Tauronu Kielce Michał Jurecki. Reprezentant Polski wraca na parkiet po urazie. Doświadczony zawodnik w ciągu pół roku rozegrał cztery mecze. - Trochę stęskniłem się za piłką ręczną.

[b]

WP SportoweFakty: Zawodnicy często mówią, że oglądając mecz z trybun, denerwują się podczas spotkań dwa razy bardziej. Patrzę, ale siwych włosów na pana głowie jeszcze nie widzę.[/b]

Michał Jurecki: Na szczęście. To normalne, że jeśli coś cię blokuje, a masz w sobie tę energię, to ciężko oglądać mecze siedząc za ławką rezerwowych. Przeżywałem każde spotkanie razem z nimi, ale oni mogli tą swoją złość i emocje wyładować na parkiecie, a ja musiałem to w sobie kumulować i biernie obserwować wydarzenia.

Wie pan ile spotkań udało się panu rozegrać od września?

- Cztery.

A ile bramek pan rzucił?

- Dwie.

Nieźle. Widać, że z pamięcią nie ma problemu. Te liczby tylko podkreślają, że żarty trenera Dujszebajewa, iż pan dopiero wraca z wakacji i właśnie zaczyna sezon, mają w sobie ziarno prawdy.

- Zgadza się. Odpocząłem, dobrze przepracowałem okres przygotowawczy w styczniu i wracam do gry. Moim celem, oprócz jak najefektywniejszej pomocy zespołowi, będzie odbudowywanie formy krok po kroku. To nie jest tak, że po takiej pauzie zagram dwa-trzy mecze i będzie wszystko po staremu. Potrzebuję trochę czasu, cierpliwości, a moja gra coraz bardziej przypominać będzie tę sprzed kontuzji.

ZOBACZ WIDEO Gol Kamila Glika! AS Monaco kontynuuje marsz po tytuł - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]


Po tak długiej przerwie, znając pana, będzie pan grał na wszystkich pozycjach jednocześnie. Głód gry musi być niesamowity.  

- Lepiej żebym nie musiał grać na wszystkich pozycjach, bo to by oznaczało, że -odpukać - będziemy mieć braki kadrowe. Ale tak, energia mnie rozsadza. Cieszę się z każdej minuty spędzonej na parkiecie, bo ta przerwa sprawiła, że głód gry jest wielki. Trochę nawet stęskniłem się za piłką ręczną.

Tych dwóch kontuzji i pół roku bez gry nie da się jednak przeskoczyć. Jaka jest obecna forma Michała Jureckiego?

- Powrót do formy będzie wymagał bardzo ciężkiej pracy na treningu. Pamiętajmy, najpierw siłowej i kondycyjnej, a dopiero potem do stricte sportowej. Pół roku to jest przecież w sporcie szmat czasu, wytrenowany timing zanika, wszystkie nawyki trzeba sobie przypomnieć na nowo.

To pod względem fizycznym. A psychicznie? Często taka seria kontuzji powoduje pewną obawę przed kolejną. 

- Taka obawa jest przed każdym meczem, przed każdym treningiem. Niezależnie czy przed, czy po kontuzji. W każdej chwili może nam się coś stać. To jest sport. Na pewno urazy zostają gdzieś z tyłu głowy, ale wychodząc na parkiet liczy się pomoc drużynie i to, by zagrać jak najlepiej.

Styczeń przed telewizorem to była dla pana nowość. Jak ocenia pan występ kolegów na mistrzostwach? 

- Nie było źle. Myślę, że naszym głównym problemem były wahania formy oraz przestoje w trakcie spotkań. Pojawiały się momenty bardzo dobrze i po prostu złe. Chłopaki jednak walczyli w każdym meczu i za to czapki z głów. Najjaśniejszym punktem naszej reprezentacji była bramka; golkiperzy trzymali poziom przez całą imprezę. I to jest duży pozytyw.

Wróćmy do klubu: przed wami ciężki luty. Dziewięć spotkań, z czego tylko dwa u siebie. Cel to dziewięć zwycięstw, prawda?

- Tak, ale trzeba jeszcze raz podkreślić, że większość z nich gramy na wyjeździe. Na przełomie listopada i grudnia rozegraliśmy bodajże sześć spotkań u siebie z rzędu. To musiało się odbić i teraz czeka nas małe tournee. Chcemy jednak wygrać wszystkie te spotkania.

Teraz przed wami Rhein-Neckar Loewen. W pierwszej rundzie przegraliście ośmioma golami. Co trzeba poprawić?

- To spotkanie oglądałem jako kibic. Z tego, co widziałem z boku, na pewno zawiodła skuteczność, traciliśmy też zbyt łatwo bramki. Wydaje mi się jednak, że ten mecz można było wygrać. Oczywiście, Niemcy zwyciężyli zasłużenie, ale to nie znaczy, że powtórzą ten wynik u siebie.

Rozmawiał Maciej Szarek

Źródło artykułu: