Mariusz Jurasik o "bójce" między Pribaniciem a Bosym

Materiały prasowe / POGOŃ HANDBALL / KUBA HAJDUK
Materiały prasowe / POGOŃ HANDBALL / KUBA HAJDUK

Szczypiorniści Sandra Spa Pogoni Szczecin zgarnęli trzy punkty w meczu z KPR-em RC Legionowo. Dzięki temu zbliżyli się do swoich rywali w walce o play-off Superligi. W końcówce zawodów gościom niepotrzebnie puściły nerwy.

Mecz z zaległej 13. kolejki PGNiG Superligi Mężczyzn szczecinianie musieli wygrać, jeśli mieli jeszcze o coś grać w tym sezonie. W przypadku przegranej Sandra Spa Pogoni strata do KPR-u RC wzrosłaby już do 11 "oczek" i oznaczała koniec marzeń o dalszej rywalizacji po zakończeniu rundy zasadniczej.

Po końcowej syrenie gospodarze mogli wznieść ręce w geście triumfu. Choć o wynik musieli drżeć dosłownie do samego końca spotkania. Na 11 sekund przed ostatnim gwizdkiem sędziów przy stanie 24:23 przed szansą stanął lider drużyny - Witalij Titow. Oddał rzut rozpaczy, ale został zablokowany, a to oznaczało koniec marzeń przyjezdnych o dogrywce.

Zawody skończyłyby się bez echa, gdyby nie późniejsze niemiłe wydarzenie. Piłka po odbitym rzucie Titowa trafiła w ręce gospodarzy. Przytomność umysłu, choć z gorączką 38,5 stopnia było o to trudno, próbował zachować Michal Bruna. W wielkim zamieszaniu sprawy w swoje ręce wziął... Antonio Pribanić, który zaatakował Arkadiusza Bosego. Otrzymał za to bezpośrednią czerwoną kartkę. - Nie wiem, o co chodziło. To jest męski sport. Chcieli nam wyrwać piłkę, dorzucić na ten remis - wyjaśnił trener Mariusz Jurasik.

- Ktoś kogoś szarpnął. Rzucili się do siebie. Poszły jakieś nieprzyjemne słowa. Lekka szarpanina. To wszystko już się zakończyło. Teraz po meczu wszyscy jesteśmy kolegami. Nie ma żadnych niesnasek. Adrenalina sięgnęła zenitu i dlatego były jakieś zgrzyty. Ale, tak jak powiedziałem wcześniej, to jest piłka ręczna, zgrzyty muszą być - skwitował szkoleniowiec "Portowców".

Pogoń w niedzielę ponownie zagra z KPR-em. Tym razem stawką będzie ćwierćfinał Pucharu Polski.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: z Ewą Piątkowską już nigdy się nie pogodzimy

Źródło artykułu: