Vistal Gdynia w niedzielę uległ Kramowi Start Elbląg 22:26. - Patrząc na to ile bramek rzuciłyśmy, w obronie nie było tak źle. Gorzej spisywałyśmy się w ataku. Sołomija Sziwierska odebrała nam to zwycięstwo. Miałyśmy dopracowane pozycje, ale nie było wykończenia. Celność i atak, to były nasze główne problemy - powiedziała Małgorzata Gapska.
Początek spotkania był jednak bardzo optymistyczny. - Gdybyśmy dorzuciły jedną bramkę lub dwie, to byłoby po meczu. Można byłoby spokojnie sobie to wszystko ułożyć i wpuścić inne zawodniczki. Brakowało jednak koncentracji. Na koniec pierwszej połowy skrzydła podcięła bramka z rzutu wolnego bezpośredniego i przewaga stopniała - zauważyła Gapska.
Ze względu na kontuzje, aż pięć zawodniczek gdyńskiego klubu nie mogło pomóc drużynie. - Na pewno wprowadziło to niepokój do zespołu. Kontuzji było dużo i do tego Magda Stanulewicz skręciła kostkę na ostatnim treningu i jej występ stał pod znakiem zapytania. Jest nas mało, zaczynamy się przez to denerwować i przekładało się to na grę - oceniła bramkarka.
Niedawno wydawało się, że dwie drużyny będą walczyły o złoto. Tabela się jednak mocno spłaszczyła. - Zaczyna się robić bardzo ciekawie. To fajnie, bo dużo ludzi narzekało na to, że przez brak formuły play-off nie będzie ciekawie. Jest wręcz przeciwnie, każdy mecz jest ważny i trzeba zbierać punkty. Jeszcze niejeden cud się tu wydarzy. Nie rozwieszałabym medali, będzie ciekawie - zapowiada zawodniczka.
Przed gdyniankami mecz w Jeleniej Górze. Patrząc na punkty, drużyny z miejsc 8-12 wyraźnie odstają. - Są takie miejsca, w których trudno się gra i hale, do których przychodzi wielu kibiców, co się udziela. W Jeleniej Górze wcale łatwo się nie gra. Nikt nie będzie lekceważył tego spotkania biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy w dołku - podsumowała Małgorzata Gapska.
ZOBACZ WIDEO: 17-letnia Polka światową twarzą indoor skydiving. "Teraz będę mogła wypromować ten sport"