Wygrana Azotów nad Orlenem Wisłą mogła oznaczać zamianę na pozycji lidera pomarańczowych na korzyść puławian. Od początku miejscowi przystąpili więc do frontalnego ataku. Skuteczne rzuty z dystansu rozgrywających gospodarzy i bramka obrotowego, Pawła Grzelaka sprawiły, że w 3. min. było 3:0. Nietrafiony przez puławian karny, dobre obrony Marcina Wicharego, i kontry Valentina Ghionei sprawiły jednak, że po kolejnych dziesięciu minutach Nafciarze wyszli na pierwsze prowadzenie (7:6).
Na parkiecie puławskiej hali rozpoczęła się walka jakiej oczekiwali kibice obu drużyn. Wśród miejscowych wyróżniał się w niej bramkarz Walentyn Koszowy, broniąc w kilku wydawałoby się beznadziejnych sytuacjach. Postrach rzutami z dystansu siali z kolei Krzysztof Łyżwa i Nikola Prce. U przeciwników dobrą zmianę Wicharemu, dał w bramce Rodrigo Corrales. Przez kolejne minuty wynik oscylował wokół remisu.
Pięć minut przed przerwą Łyżwa trafiając z karnego dał swojej drużynie prowadzenie różnicą dwóch bramek. Seria błędów z obu stron, zakończona minutę przed końcem połowy rzutem Bartosza Jureckiego, dała Azotom nieco odetchnąć. Bramkę do szatni dla płocczan zdołał jeszcze rzucić Sime Ivić.
Po trzydziestu minutach nadzieje na wygraną Azotów były więc całkiem realne. Podopieczni Marcina Kurowskiego grając nawet w osłabieniu radzili sobie z rywalem, nie tracąc do niego dystansu. Kilka razy swój boiskowy spryt pokazał Jurecki, ratując swój zespół przed utratą bramki.
ZOBACZ WIDEO: Rozbrajająca reakcja Masternaka na ostre słowa Głowackiego
Początek drugiej połowy był także nader obiecujący (15:13 w 32. min., po karnym Łyżwy). Niestety już po kilku chwilach miejscowi zaczęli zbyt często mylić się w ataku. Kilka piłek odbił Corrales i Orlen Wisła wyszła na trzybramkowe prowadzenie. Nerwowość puławian wzmógł jeszcze przestrzelony przez Łyżwę karny. Nastąpiło pięć minut bez bramki dla gospodarzy. Niemoc przełamał dopiero w 42. min., Piotr Masłowski.
Mimo tego Azoty ani myślały odpuścić rywalom i poderwali się znowu do walki. Dystans do podopiecznych Piotra Przybeckiego nie zwiększał się co prawda, ale szalejący w ataku Ivić - głównie do spółki z Tomaszem Gębalą - pilnowali minimalnego prowadzenia. Obrona Nafciarzy stanowiła trudną do przejścia zaporę. Gospodarzom zdecydowanie brakowało skuteczności, a i straty zbyt często podcinały im skrzydła.
Pięć minut przed końcem były zawodnik Azotów - Marko Tarabochia, dał płocczanom prowadzenie 27:22 i niemal pewną wygraną. Trener Kurowski próbował jeszcze ratować sytucję, ale wzięta przez niego przerwa nie mogła odwrócić losów meczu. Tym samym przewaga Orlen Wisły do Azotów wzrosła do sześciu oczek.
KS Azoty Puławy - Orlen Wisła Płock 25:29 (14:13)
Azoty: Koszowy, Zapora - Krajewski, Prce 4 (0/1), Łyżwa 6 (2/3), Przybylski 5, Sobol 4 (1/1), Jurecki 1, Masłowski 3, Kubisztal, Kuchczyński, Orzechowski, Skrabania 1, Grzelak 1
Karne: 3/5
Kary: 8 min. (Grzelak, Jurecki, Sobol i Przybylski - po 2 min.)
Orlen Wisła: Corrales, Wichary - Daszek 1, Duarte 2, Wiśniewski 2, Ghionea 3, Rocha 1, T. Gębala 4, Ivić 7 (0/1), Tarabochia 4, M. Gębala 1, Pusica 2, Mihić, Żytnikow 2
Karne: 0/1
Kary: 12 min. (M. Gębala – 4 min., Ghionea, Mihić, Ivić i Żytnikow - po 2 min.)
Sędziowie: Jakub Jarlecki oraz Maciej Łabuń (Szczecin)
Widzów: 771