Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania kieleccy kibice bardzo ciepło przywitali gości z Węgier, a podczas odgrywania hymnu Ligi Mistrzów zaprezentowali oprawę z napisem "Nie ma żadnej siły, która nas podzieli". Fani z Szeged kilkukrotnie skandowali "Kielce" i "Polska", ale wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego rozpoczęła się prawdziwa walka, a na boisku nie było żadnych sentymentów.
Świetny początek spotkania zanotował Manuel Strlek, który rzucił pierwsze trzy bramki dla żółto-biało-niebieskich. Doskonale działa także współpraca na linii Dean Bombac - Julen Aguinagalde. Hiszpan imponował fantastyczną formą, a goście nie byli w stanie powstrzymać go na kole - w całym starciu zdobył osiem trafień. Zespół z Szeged bombardował za to bramkę Sławomira Szmala fantastycznymi rzutami z drugiej linii, w których prym wiódł Siergiej Gorbok.
Kielczanie przez długi fragment gry prowadzili różnicą jednego lub dwóch trafień, jednak w pewnym momencie coś w ich grze się zacięło. W 19. minucie dwie dobre akcje Stasa Skube sprawiły, że goście najpierw doprowadzili do remisu, a chwilę później wyszli na pierwsze prowadzenie w meczu.
Momentami na parkiecie panował spory chaos, a w ferworze walki obu zespołom zdarzało się popełniać proste błędy. Nie brakowało emocji i nerwowych zachowań. Kielczanie na potęgę obijali słupki i poprzeczkę, a czasem piłka przelatywała nawet kilkadziesiąt centymetrów obok bramki. To dało sposobność na rozgrzanie się golkiperowi węgierskiej ekipy - Jose Manuel Sierra zanotował kilka świetnych obron i gospodarze znaleźli się w trudnym położeniu. Na szczęście dla nich sytuację kilkukrotnie uratował Sławomir Szmal, co najpierw uniemożliwiło gościom wypracowanie dużej przewagi, a chwilę później w znacznym stopniu przyczyniło się do tego, że mistrzowie Polski odrobili straty.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Zimnoch chce "solówki" z Arturem Szpilką
Początek drugiej części meczu wyglądał jak kalka pierwszej połowy - tym razem to jednak Węgrzy prowadzili dwoma trafieniami, a gospodarze musieli gonić wynik. Prowadzenie gości mistrzowie Polski zniwelowali dzięki skutecznemu rzutowi wykonanemu przez Mateusza Kusa na niespełna kwadrans przed końcem pojedynku. Chwilę później obrotowy powtórzył doskonałe trafienie z linii siedmiu metrów i po trzydziestu minutach podopieczni Tałanta Dujszebajewa wrócili na prowadzenie.
Na nieco ponad sześć minut przed końcem starcia Filip Ivić obronił rzut karny, a chwilę później kolejne trafienie dla żółto-biało-niebieskich zanotował Darko Djukić i kielczanie mieli już przewagę czterech bramek. O czas poprosił trener Juan Carlos Pastor, ale nie przyniosło to żadnego skutku. Ostatecznie mistrzowie Polski zwyciężyli 28:24, a wynik meczu piękną dobitką ustalił Krzysztof Lijewski.
Liga Mistrzów, grupa B (12. kolejka):
Vive Tauron Kielce - MOL-Pick Szeged 28:24 (13:14)
Vive Tauron: Szmal, Ivić - Vujović, Jurecki 2, Walczak, Chrapkowski, Kus 2, Aguinagalde 8, Bielecki 2, Jachlewski 1, Strlek 4, Lijewski 3, Paczkowski, Zorman 3, Bombac 1, Djukić 2
Karne: 2/3
Kary: 6 min. (Jurecki, Aguinagalde, Chrapkowski - po 2 min.)
MOL-Pick: Sierra Mendez, Nagy - Obranović 3, Kallman 1, Bodo, Gorbok 6, Petrus, Zubai, Balogh 4, Skube 3, Blazević, Gaber 2, Sostarić, Alvarez Rodriguez 1, Banhidi 1, Buntić 2
Karne: 3/4
Kary: 6 min. (Blazević, Gaber, Banhidi - po 2 min.)